Niż demograficzny jest szansą

Zmniejszająca się liczba kandydatów na studia powinna być na uczelniach traktowana nie tylko jako zagrożenie, ale także jako szansa na lepszą jakość kształcenia i poprawę efektywności gospodarowania środkami publicznymi – pisze statystyk.

Publikacja: 29.09.2013 19:11

Niż demograficzny jest szansą

Foto: archiwum prywatne

Red

W dyskusjach na temat niżu demograficznego i jego konsekwencji dla szkolnictwa wyższego podkreśla się głównie zagrożenia, mimo że stopień niepewności co do liczby kandydatów na studia w najbliższych latach nie jest wysoki. Według wiarygodnych szacunków GUS oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego tendencja spadkowa liczby maturzystów ubiegających się o przyjęcie na studia trwać będzie jeszcze przez 10 kolejnych lat. Jest to więc sytuacja, do której można się przygotować, co większość uczelni już uczyniła bądź czyni.

Bez zwiększenia dochodów z innych niż kształcenie źródeł trudno będzie uczelniom dostosować się do nowej sytuacji demograficznej

W pierwszej kolejności do nowych warunków musiały się dostosować te uczelnie, w których drastycznie zmniejszyła się liczba studentów niestacjonarnych, a przez to i środki finansowe pozyskiwane z odpłatnych form kształcenia. Są wśród nich uniwersytety. Roczny spadek liczby studentów niestacjonarnych przekracza w nich 20 proc. W całej zbiorowości uniwersytetów liczba studiujących w trybie niestacjonarnym zmniejszyła się w latach 2008–2012 o 36 proc., a wpływy finansowe z opłat za usługi edukacyjne uległy w tym czasie zmniejszeniu o prawie 20 proc. W różnym tempie i w różnej skali proces ten obejmie wszystkie uczelnie. Nie musi on jednak rodzić wyłącznie negatywnych skutków dla studentów i uczelni. Warto dostrzec w nim i wykorzystać także szanse – zarówno te, które tkwią w sferze edukacyjnej, jak i te ze sfery ekonomiczno-finansowej.

Poprawa kształcenia

Wskazać można co najmniej kilka dróg, jakimi przebiegać powinna transmisja pozytywnych efektów zmniejszającej się liczby studentów w Polsce do sfery kształcenia. Po pierwsze, przez najbliższe lata systematycznemu zmniejszeniu ulegać będzie przeciążenie pracą dydaktyczną części nauczycieli akademickich, realizujących nierzadko ponad 200 proc. swojego pensum w macierzystej uczelni, a dodatkowo mających etat w innej szkole.

Zwiększy się w ten sposób rzeczywisty dostęp studentów do swoich profesorów w pożądanej dla uczelni relacji mistrz–uczeń. Po drugie, w mniejszych grupach studenckich upowszechnić będzie można kształcenie umiejętności współpracy zespołowej (ang. team work) i kształtowania kapitału społecznego, którego niedostatki w społeczeństwie słusznie podkreśla wielu socjologów. Po trzecie, bardziej wszechstronne i w swojej formie zindywidualizowane mogą być egzaminy oraz inne sposoby weryfikacji wiedzy i kompetencji studentów. Mniejsza liczba studiujących powinna motywować uczelnie do stopniowej rezygnacji z prostych testów egzaminacyjnych, albo do ich wzbogacenia o rzetelniejsze formy sprawdzenia efektów kształcenia.

Liczba studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego w polskich uniwersytetach zmniejszyła się w ostatnich 10 latach z 22 do 17. Zbliżenie się tego wskaźnika w latach następnych do europejskiego standardu około siedmiu studentów na jednego pracownika da uczelniom szansę na wyeliminowanie najbardziej negatywnych aspektów masowości w procesie kształcenia.

Mniejsze obciążenie pracą dydaktyczną profesorów i doktorów powinno stać się dla nich motywacją do zwiększenia wysiłków w dziedzinie badań naukowych. Jest to ten element działalności szkół wyższych, który decyduje nie tylko o randze danych szkół (i ich pozycji w kraju i na świecie), ale także o efektywności wydatkowanych przez nie środków finansowych. Wiele jest w tym zakresie do nadrobienia, na co wskazują pozycje polskich uczelni w licznych międzynarodowych rankingach. O ile dla młodych naukowców większa aktywność badawcza będzie szansą na szybszy awans i międzynarodową karierę naukową, o tyle dla władz uczelni stanie się to właściwie koniecznością. Koniecznością głównie finansową, gdyż trudno będzie znaleźć inne źródła wsparcia finansowego niż granty badawcze, aby pokryć kilku- lub kilkunastomilionowe w skali roku ubytki finansowe z racji mniejszej liczby studiujących odpłatnie.

Do tej sytuacji większość szkół akademickich już się dostosowuje, czego miernikiem może być rosnąca przeciętnie o 11 proc. rocznie wartość środków finansowych z działalności badawczej, przypadających na jednego nauczyciela akademickiego. Oczywiście to, jakie kwoty na badania będą możliwe do pozyskania przez daną uczelnię, zależeć będzie z jednej strony od aktywności jej kadry, ale z drugiej – od ogólnej wartości funduszy, zarówno krajowych (NCN, NCBiR), jak i międzynarodowych (fundusze europejskie w nowej perspektywie finansowej lat 2014–2020).

Racjonalizacja wydatków

Niezbędnym warunkiem tego, aby mniejsza liczba studentów, a także mniejsze dochody własne szkół wyższych z prowadzonej dydaktyki nie stały się barierą do osiągnięcia wskazanych wyżej korzyści, jest ścisła kontrola kosztów. Już obecnie widać, że problem ma z tym wiele uczelni. Wśród 19 polskich uniwersytetów aż 11 wykazało w ubiegłym roku ujemny wynik finansowy (stratę). Według danych Uniwersyteckiej Komisji Finansowej sumaryczny wynik finansowy uniwersytetów publicznych był w 2012 roku po raz pierwszy od pięciu lat ujemny. Niepokoić może m.in. to, że o prawie 10 proc. wzrósł w ciągu roku średni koszt funkcjonowania uniwersytetów przypadający na jednego studiującego.

Bez racjonalizacji kosztów i zwiększenia dochodów z innych niż kształcenie źródeł (badania naukowe, współpraca z przedsiębiorstwami) trudno będzie uczelniom dostosować się do nowej sytuacji demograficznej. Kryzys bywa często najodpowiedniejszym czasem na wprowadzenie zmian w zarządzaniu finansami uczelni. Weryfikacji poddać będzie trzeba wiele pozycji kosztów, w tym kosztów osobowych. Nie na wszystkich uczelniach da się utrzymać wysoki poziom zatrudnienia pracowników administracyjnych i inżynieryjno-technicznych.

Wśród 19 uniwersytetów w Polsce są takie, w których pracownicy niebędący nauczycielami akademickimi stanowią blisko połowę, a niekiedy i ponad połowę wszystkich zatrudnionych. W najbliższych latach trudno będzie zachować te proporcje, tym bardziej że rosnąć będą inne pozycje kosztów uczelni. Przede wszystkim koszty utrzymania i wyposażenia nowych budynków i obiektów, o które wzbogaciły się uczelnie, finansując je w ostatnich latach głównie z programów europejskich i środków budżetowych. W ostatnich pięciu latach nakłady na rzeczowe aktywa trwałe na uniwersytetach rosły w tempie blisko 20 proc. rocznie (w cenach bieżących). W corocznych budżetach uczelni trzeba będzie znaleźć środki na utrzymanie tego majątku.

W odniesieniu do szkół wyższych niż demograficzny nie musi być traktowany jako kryzys (demograficzny). Trzeba go raczej postrzegać jako stopniową, w dużym stopniu przewidywalną, zmianę otoczenia zewnętrznego, do której warto się wcześniej przygotować.

Autor jest statystykiem, prorektorem ds. rozwoju i finansów Uniwersytetu Gdańskiego

W dyskusjach na temat niżu demograficznego i jego konsekwencji dla szkolnictwa wyższego podkreśla się głównie zagrożenia, mimo że stopień niepewności co do liczby kandydatów na studia w najbliższych latach nie jest wysoki. Według wiarygodnych szacunków GUS oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego tendencja spadkowa liczby maturzystów ubiegających się o przyjęcie na studia trwać będzie jeszcze przez 10 kolejnych lat. Jest to więc sytuacja, do której można się przygotować, co większość uczelni już uczyniła bądź czyni.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?