Najsłynniejszy salon obuwniczy kraju jest wytapetowany na zielono. Dzięki rozczarowaniu Lecha Wałęsy po wizycie w „Kropce nad i" potwierdziło się, że światła wielkiego miasta na horyzoncie tego studia są medialną ułudą. Buty pani redaktor są najprawdziwsze w świecie. Nieraz bywały one najmilszym akcentem walk w klatce.
Ale choć pewien gatunek gościa inkasuje tam rutynowo serię perfidnych ciosów w szczękę, to summa summarum ta masakra mu się opłaca. Weźmy konferencje sejmowe. Sekretarz SLD, siejąc grozę przed Marszem Niepodległości może wzywać na nich niczym brunatny faszysta do delegalizacji oraz zakazów i pies z kulawą nogą tego nie obejrzy. Nikt się nie oburzy. Nie parsknie śmiechem nawet, gdy podpiera się on przy tym autorytetem Piłsudskiego. Z „Kropką" jest wprost przeciwnie. Wszyscy są na bieżąco.
Dlatego polityku, jeżeli nie ma ciebie w „Kropce", to się uszczypnij, bo może cię nie ma w ogóle, bądź jesteś Jarosławem Kaczyńskim. Zaś, jeśli cię tu zapraszają, to masz szansę być bliskim znajomym elektoratu. Zawsze będziesz lepszy od frajera, który klecił po nocach pięćdziesiąt projektów ustaw i drugie tyle rocznie wspinał się na mównicę sejmową. Opłaca się w „Kropce" brać w szczękę. Szczególnie, jeżeli zdradliwą koleją losu znalazłeś się na aucie. „Kropka" jest jak kroplówka.
Niektórym wybrańcom salon „Kropki" oferuje zresztą aksamitną atmosferę kanapowych figlików. Gdy jest się Kaliszem i zachęciło się parę osób do powołania tworu pod nazwą „Dom Wszystkich – Polska", to prawdziwie pomocna dłoń. Każdy zapas kawioru musi się skończyć. Lud ma pamięć krótką i niewdzięczną, a wybory za pasem.
A przecież nikt nie powiedział, że jeśli Kalisz znajdzie się w „Kropce", to od razu trzeba bezczelnie przygważdżać go pytaniami o Dom Wszystkich - Polskę. Najcelniejsze są przecież rady dla innych. Ojciec - założyciel Domu Wszystkich – Polski zabrał się więc tym razem