Kaczyński w żelaznej masce

Byli tacy, co widzieli, jak rzuca kamieniami w policję. Są świadkowie, co zarzekają się, że, ubrany w kominiarkę, podpalał tęczę na placu Zbawiciela.

Publikacja: 13.11.2013 20:00

Mariusz Cieślik

Mariusz Cieślik

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

A nie brakuje takich, którzy słyszeli, jak wzywał, żeby ruszyć na Ruskich. To on posłał do szpitala kilkunastu policjantów. To on zaatakował warszawskich squattersów.

I niech nikogo nie zmyli, że Jarosław Kaczyński był wtedy w Krakowie. Zresztą kto wie, może prezes PiS posiada dar bilokacji, jak ojciec Pio? Może w Warszawie pojawił się zamaskowany, w żelaznej masce, że tak powiem, a z kolei pod Wawelem występował z otwartą przyłbicą? A nawet jak to nie on sam, to duch jego wcielony w dziarskich młodzieńców zdemolował stolicę i spowodował międzynarodowy skandal.

Tak, tak, Kaczyński to człowiek zdolny do wszystkiego, wszechmocny i przebiegły. Istny rycerz Apokalipsy dla niepoznaki ubrany w czarny garniturek, ze zbroją zawsze na podorędziu, w podróżnym futerale.

Masz coś z rycerza. Zakuty łeb – głosił dowcip popularny w moich czasach licealnych. Dziś także wśród politycznych komentatorów nie brakuje ludzi, którzy mają coś z rycerza. Mam na myśli tych wszystkich, którzy na serio traktują argument premiera oraz jego urzędników, że za zadymy na Marszu Niepodległości odpowiada Jarosław Kaczyński.

To, że Donald Tusk, Bartłomiej Sienkiewicz, Grzegorz Schetyna i inni politycy PO tak mówią, nie powinno nikogo zaskakiwać. Chcą zrzucić z siebie odpowiedzialność za nieudolność policji i przy okazji pokazać opozycję jako awanturników. Ale nikt, kto ma odrobinę oleju w głowie, nie powinien w to wierzyć.

Zatem ci, którzy powtarzają nowy przekaz dnia za panem premierem jak za panią matką albo robią to z cynizmu, bo za swoją misję uważają szkodzenie PiS bez względu na fakty albo po prostu z głupoty. Jedno i drugie dyskwalifikuje ich jako komentatorów.

Każdy, kto choć trochę wie o polskiej polityce, doskonale rozumie, że narodowcy organizujący Marsz Niepodległości to dla PiS konkurencja. I że Jarosław Kaczyński przez jakiś czas próbował ich samych, i ich zwolenników, przeciągnąć na swoją stronę. Aż w końcu się poddał, bo doszedł do wniosku, że są niesterowalni i nieobliczalni. Dlatego przeniósł się ze swoimi obchodami do Krakowa, przewidując obrót wydarzeń.

Mówienie, że prezes PiS odpowiada za burdy w Warszawie, ma taki sam sens jak stwierdzenie, że podpalił budkę przed rosyjską ambasadą, zionąc ogniem spod Wawelu. W duecie ze smokiem.

Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Pietryga: Polska skręca na prawo. Czy Donald Tusk popełnił strategiczny błąd?
Opinie polityczno - społeczne
Pięć najważniejszych wniosków po I turze, którą wygrali Kaczyński i Tusk
Opinie polityczno - społeczne
Marek Cichocki: Kluczowa dla Polski jest zdolność budowania relacji z USA
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak