Kościół w Polsce ma duży problem. Tym problemem jest pedofilia. Do wczoraj wierni i biskupi żyli bowiem w przekonaniu, że polscy duchowni nie mogliby skrzywdzić dzieci. I że w związku z tym nie jest możliwe, by wykorzystywali seksualnie swoich podopiecznych. Sęk w tym, że wykorzystywali. Jednak wyparcie tej „złej nowiny" przez polskich hierarchów rzymskokatolickich było tak duże, że kompletnie – mimo jasnych wytycznych kościelnych – nie dają sobie rady z problemem.
Biskupi uznali więc, że najlepszą metodą jest atak. Skoro ofiary coraz śmielej mówią o swoich złych doświadczeniach z duchownymi, a media to opisują, to znaczy, że Kościół jest bezpardonowo atakowany. Że siły antykościelne, niemal tak samo albo i mocniej niż komuniści, chcą uderzyć w instytucję, która przecież czyniła i czyni wciąż tyle i samego tylko dobra. Ta niewdzięczność ludu wierzącego jest przez rodzimych duchownych nie do zaakceptowania. A jeśli tak, to trzeba ten atak odeprzeć. I z samego Kościoła zrobić ofiarę, instytucję w katolickim kraju niemal prześladowaną.
Do wczoraj głównym przeciwnikiem Kościoła był Karol Marks. Dziś marksizm został zastąpiony przez genderyzm
Zło w czystej postaci
Cóż więc zrobił Kościół? Szybko znalazł źródło wszelkiego zła. Jest nim gender. Konia z rzędem temu, kto znajdzie biskupa, który rzetelnie wyjaśniłby, czym jest gender. A zatem powiedzmy: gender studies to akademicki przedmiot, który zajmuje się badaniami nad płcią – przede wszystkim społecznymi i kulturowymi jej uwarunkowaniami. Że takie uwarunkowania istnieją, jest tak samo oczywiste jak śnieg zimą. Tyle że nie dla biskupów. Dla nich gender to po prostu zło w czystej postaci. Roma locuta, causa finita – tak ma być i koniec. Co więcej, biskupi tak przywiązani do mowy polskiej, z premedytacją używają tu złowieszczej angielszczyzny. Jest to zabieg celowy, gdyż pod to słowo, jak jeszcze do wczoraj pod termin „cywilizacja śmierci", wkłada się wszelkie plagi tego świata.
A więc „gender" jest odpowiedzialna (bo wiadomo, że co złe, to kobieta i feministka, a pewnie i lesbijka) za rozpad rodziny. Za seksualizację księży. Za emancypację kobiet. Za pedofilię. Kiedy więc „biedny katolik" słucha kazania, gdzie słowo gender odmieniane jest przez wszystkie przypadki, myśli: „ki czort ten gender?".