Sam fakt, że ubiega się o mandat z miasta, którego nazwy nie potrafi odmieniać, to są zwyczajne jaja. Z Bydgoszczem łączy go tyle samo co Michała Kamińskiego – typowego członka partii europejskiej diety – z Lublinem i Platformą. Tyle samo co Joannę Senyszyn (SLD), postać rodem z kabaretu i Trójmiasta jednocześnie, z Krakowem. Czy Weronikę Marczuk z czymkolwiek poza, oczywiście, agentem Tomkiem (kolejną groteskową postacią polskiej polityki, tym razem z PiS), co to siłą wręczał jej pieniądze na łapówkę. Podobne przypadki można znaleźć w każdej partii i trudno to nazwać inaczej niż kpiną z demokracji, bo w końcu polityków wybiera się z tych, a nie innych okręgów po to, żeby mieli związek ze swoimi wyborcami. Ale to i tak nie ma żadnego znaczenia. Bo największą kpiną z demokracji jest samo istnienie Parlamentu Europejskiego.
Oczywiście kampania do europarlamentu koncentrować się będzie na kwestiach tak zasadniczych, jak odmiana nazwy Bydgoszcz oraz to, ile i czego wypił poseł Protasiewicz. Względnie na tym, jaki wpływ będzie mieć wynik tych wyborów na to, czy polskie dzieci pójdą ?1 września do szkoły. W tym wypadku można dodać, że zasadniczy, przynajmniej dla potomstwa europosłów, zwanych przez tabloidy z powodu wysokich wynagrodzeń eurozjadami.
Dla reszty to kwestia bez znaczenia. Bo sądzić, że Parlament Europejski obroni nas przed Rosjanami, to tak jakby wierzyć, że w starciu z nimi pomogą nam sojusznicy z kosmosu. Jest to równie prawdopodobne.
Jedynym tematem rozpoczynającej się kampanii powinna być likwidacja Parlamentu Europejskiego, który w obecnym kształcie jest instytucją fasadową, niesprawną, generującą gigantyczne koszty (dwie siedziby w dwóch krajach ustanowione jedynie po to, aby poprawić samopoczucie Francuzom) i nikomu niepotrzebną. Poza, oczywiście, członkami partii europejskiej diety. A ponieważ są oni w każdym ugrupowaniu, nie mam więc złudzeń, że ktoś, poza szaleńcami w rodzaju Korwin-Mikkego, sprawę poruszy. Jednak to, że Parlament Europejski nie jest w stanie zrobić literalnie nic, gdy Rosja puka do drzwi Unii i szykuje się do ich wyważenia, jest ostatecznym dowodem, iż jego istnienie nie ma sensu.