Afera podsłuchowa i reakcje części mediów na nią pokazują, że elita rządząca Polską używa demokracji wyłącznie jako ładnego opakowania bez zawartości, a ciemny lud ma to opakowanie kupować w cenie pełnowartościowego produktu. Pikanterii całej sprawie dodaje przy tej okazji aura niedawnych obchodów ćwierćwiecza III RP.
Polacy byli raczeni opowieściami o tym, że w roku 1989 społeczeństwo stało się podmiotowe. Tyle że czołowe postacie polskiego politycznego establishmentu nie traktują tych opowieści serio. Mamy do czynienia z polityką pustych frazesów uprawianą przez partię, która w swojej nazwie nosi przymiotnik „Obywatelska". A jaka była oficjalna geneza PO? Formacja Donalda Tuska powstała – według lansowanej przez nią legendy – jako wyraz sprzeciwu wobec odklejania się klasy politycznej od społeczeństwa.
Zastopować PiS
Tymczasem teraz widzimy, że Platforma stanowi modelowy przykład zjawiska, które na poziomie retoryki sama zwalczała. Mało tego, PO realizuje antydemokratyczny kurs, czego przejawem jest dążenie wszystkich do tego, żeby PiS nie zdobyło władzy. Wydaje się, że funkcjonuje tu prosta zasada: cel uświęca środki.
W tym kontekście wagi nabierają wysuwane przez PiS zastrzeżenia do przebiegu liczenia głosów podczas ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego.
W ujawnionej przez „Wprost" rozmowie Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką wyraźnie została wyartykułowana konieczność takich posunięć, które by pozwoliły uniknąć tąpnięcia w gospodarce w kalendarzu wyborczym lat 2014–2015 – bo gdyby takie tąpnięcie nastąpiło, PiS mogłoby przejąć władzę.