Numerologia a’la Hongkong

Protesty na ulicach HK trwają i wciąż nie wiadomo, w którą stronę skieruje się parasolowa rewolucja. Hongkong to jedno z ważniejszych centrów światowych finansów.

Publikacja: 03.10.2014 19:33

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Czy jest się czego obawiać, jeżeli protestujące grupy paraliżują prace miasta? Policja od czasu do czasu kieruje na demonstrantów gaz łzawiący, zdarzają się przypadki używania siły. Jest ich niewiele i na zdjęciach krążących w mediach społecznościowych widać także, że funkcjonariusze potrafią mieć ludzkie odruchy. A to z protestującymi porozmawiają, razem się pośmieją, pomogą nawet przy przemyciu oczu podrażnionych gazem. Parasolowi rewolucjoniści (parasol jest głównym symbolem rewolucji) osłaniają policjantów przed deszczem, który w Hongkongu przychodzi znienacka i pada prawie codziennie.

Głosy rozsądku i krytyki

Sytuacja komentowana jest różnie. Ostatni gubernator Hongkongu ze strony brytyjskiej, Chris Patten na łamach dziennika South China Morning Post, namawia do „otwartych i szczerych" konsultacji pomiędzy oboma stronami sporu. Twierdzi, że jedynie dialog jest sensownym sposobem na osiągnięcie postępu w obecnej sytuacji, wierzy w możliwość osiągnięcia konkretnego kompromisu. Konsul generalny Stanów Zjednoczonych w HK, Clifford Hart na swoim facebookowym profilu podkreśla fakt, że taki dialog byłby łatwy do rozpoczęcia, ponieważ wszystkim w państwie zależy na utrzymaniu powszechnego do tej pory dobrobytu. Pekin z kolei nie chce słyszeć o żadnych ustępstwach i komentuje demonstracje ostro nie robiąc nikomu nadziei na jakikolwiek kompromis. Według chińskiego rządu protestujący od początku skazali siebie na niepowodzenie. Władza centralna podtrzymuje stanowisko, że nie zgodzi się na żadne ustępstwa.

Blokujący centrum miasta ludzie zmusili władze do chwilowego zamknięcia urzędów w piątek. Pracownicy dostali zalecenie wykonywania swoich obowiązków z domów, żeby uniknąć barykad ustawionych na ulicach. Wiadomo także, że burmistrz miasta, CY Leung nie zgodził się na podanie do dymisji, ale wciąż oddaje do dyspozycji swojego zastępcę, by można było z nim prowadzić negocjacje. Według ustaleń brytyjsko-chińskich z 1997 roku Hongkong po przejęciu pod jurysdykcję Pekinu uzyskał „wysoki stopień autonomii" na 50 lat. Zanim świat i przede wszystkim mieszkańcy miasta przekonają się, co stanie się po upływie tego czasu w 2047 roku, kwestia zbliżających się wyborów na następcę Leunga w 2017 roku ma kluczowe znaczenie. Władza utrzymuje, że demokratyczne zasady głosowania gwarantujące każdemu odrębny głos są standardem, od którego się nie odejdzie. Problemem pozostaje grupa kandydatów, na których w Hongkongu będzie można te głosy oddawać.

Jakie są prognozy?

Jak na razie mają być wierni Pekinowi, a przynajmniej nie krytykować władzy z kontynentu. W praktyce oznacza to, że przedstawiciele opozycji nie mają szans nawet na stanięcie do wyborów. Skoro demonstrujący walczą właśnie o jednakowe prawa także dla tych, którzy nie myślą tak jak chciałaby komunistyczna partia, czy oznacza to, że jest się czego obawiać odnośnie ekonomicznej przyszłości państwa? Według głównego ekonomisty Azjatyckiego Banku Rozwoju, Shang-Jin Weia, nie ma powodów do obaw. Na pewno nie, gdy protesty szybko się skończą. Nadchodzące lata mogą okazać się nawet lepsze od dotychczasowych, ponieważ region Azji Południowo-Wschodniej będzie w stanie zyskać wiele na przedłużających się kłopotach gospodarczych Japonii i UE oraz skorzystać z powracającej do formy Ameryki. Prognoza ABR zakłada rozwój o 6,2 proc. azjatyckich państw regionu w 2014 roku.

Żeby Hongkong mógł zatrząść światem, protesty musiałyby trwać o wiele dłużej. Na razie są wciąż lekką dezorganizacją działania miasta, a nie jego ciągłym blokowaniem. Sferą, na którą sytuacja z parasolami w tle wpłynie najmocniej, będzie na pewno nastawienie chińskich turystów na odwiedzanie Hongkongu. Mniejszy popyt na tamtejsze dobra luksusowe spowodowało obniżenie tegorocznych szacunków wzrostu z 3,5 do 2,5 proc. Ale według analityków kolejnych obniżek obecne zamieszanie już nie wywoła.

Nie ma zatem się czego obawiać. Demonstrujący wciąż nie wykazują morderczych zamiarów, policja stroni od sięgania po przemoc. Każda ze stron trzyma się nawzajem w szachu, ale w mieście wyczuwa się smutek i rozczarowanie. Młodzi ludzie okupujący chodniki nie traktują tego czasu jako możliwości ucieczki od własnych obowiązków, ale na ulicy odrabiają zadania domowe i słuchają wykładów, jakie organizują im ich nauczyciele. Cały czas w poczuciu obywatelskiego obowiązku, bo cele można przecież osiągać jedynie ciągłą pracą, a nie odpuszczaniem sobie.

Wiele symboli

Ulice miasta pełne są symboli, wśród których pierwszeństwo należy do wspominanych parasoli. Chronią przed czynnikami zewnętrznymi (deszcz, słońce, policyjny gaz) i mogą kojarzyć się z nowoczesną tarczą. Dookoła wiele jest żółtych wstążek, które demonstranci przypinają w każde możliwe miejsce. Pojawiają się na barykadach, koszulach i w mediach społecznościowych – za każdym razem mają symbolizować chęć walki o demokratyczne prawa. Kiedyś żółte wstążki oznaczały sufrażystki, dziś stanowią dla mieszkańców HK nawiązanie do tamtego ruchu. Żółty kolor pojawia się często na czarnych t-shirtach. Miasto nie ma powodów do radości, stąd często protestujący ubierają się właśnie w czerń. Jest to także kolor symbolizujący pamięć o corocznych antyrządowych protestach upamiętniających masakrę na placu Tian'anmen w 1989 roku.

Zdarza się, że na transparentach pojawiają się kombinacje numerów: 689, 926 i 8964. Ten ostatni to zapis daty wspominanych wydarzeń na pekińskim placu (4 czerwca 1989 roku), 926 to inaczej 26 września, dzień rozpoczęcia obecnej fali demonstracji. 689 nawiązuje do liczby głosów poparcia, jakie zdobyła kandydatura obecnego burmistrza, CY Leunga w 2012 roku. „689" służy także jako nieoficjalny pseudonim znienawidzonego polityka, dla ludzi to kropla w morzu głosów poparcia, jakie mógłby otrzymać podczas oficjalnych wyborów od mieszkających w HK 7 mln potencjalnych wyborców. Zdarza się, że miejskie autobusy uzyskują numer linii 689 z końcowym przystankiem „piekło". Zamieszanie w Hongkongu produkuje wiele barykad, ale dba o czystość miasta. Demonstranci wspomagają siebie nawzajem jedzeniem, a śmieci są obowiązkowo segregowane do odpowiednich pojemników. Ponieważ rewolucja w zinformatyzowanym mieście potrzebuje dużo energii, do dyspozycji okupujących okoliczni mieszkańcy oferują własne ładowarki do gadżetów. Na ulicach pojawiają się ogłoszenia do osób, które są w stanie udzielić takiej elektrycznej pomocy.

Nie wiadomo, czym skończy się parasolowa rewolucja, ale nie można jej lekceważyć. Nowoczesne społeczeństwo trzyma się demokratycznych zasad w walce o swoją przyszłość. Protest roznosi się po całym świecie lotem społecznościowej błyskawicy i nie można zatrzymać jego echa. Pytanie, co zrobi z tym Pekin?

Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Rafał Trzaskowski zapracował sobie na brak zaufania wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Polacy nie chcą fejk prawicy, skoro mogą mieć oryginał
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Zandberg jak Maryla Rodowicz polityki. Czy dojrzeje jak Mentzen?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Młodość zdmuchnie duopol już za dwa lata
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Mentzen nie daje PiS nowej nadziei
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Bo to zły kandydat był
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Wspaniała to była kampania. Nie zapomnę jej nigdy