Miłosierdzie na pokaz

Frapują mnie ludzie, którzy przez kilka dni noszą przylepione do puchowych kurtek i płaszczy czerwone serduszka Owsiakowej orkiestry.

Publikacja: 14.01.2016 19:59

Konrad Kołodziejski

Konrad Kołodziejski

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Zawsze wydawało mi się, że owe serduszka są czymś na kształt pokwitowania, aby darczyńca mógł uniknąć nagabywania przez kolejnych wolontariuszy i spokojnie dotarł do domu, gdzie serduszko może usunąć, co większość wpłacających zapewne robi. Ale nie wszyscy. Są tacy, którzy noszą je, dopóki same nie odpadną.

Nie sądzę, aby chodziło tu o rodzaj osobistego niechlujstwa. Serduszka te, wymięte niemiłosiernie, odklejające się ze wszystkich stron, są – jak można zakładać – dowodem niesłychanej szlachetności właściciela, który za wszelką cenę chce pokazać innym, jaki jest miłosierny i jak pomaga bliźnim w potrzebie.

Zawsze wydawało mi się, że udzielanie pomocy jest sprawą głęboko osobistą, a jego motywem bywa sumienie, wiara, przyjaźń – wszystko to, co możemy nazwać dobrym sercem. Dlatego też epatowanie własną dobrocią jest co najmniej nieeleganckie, choćby z szacunku dla godności osób, którym udziela się pomocy. Cóż można bowiem powiedzieć o człowieku, który na prawo i lewo opowiada o swojej szlachetności?

Z tego też powodu, choć nie tylko z tego, Owsiakowa orkiestra nigdy do mnie nie przemawiała. Nie odpowiada mi bowiem to epatowanie dobrocią połączone z lansem własnej osoby, a w przypadku Jerzego Owsiaka – także własnych poglądów. Sugerowanie, być może nie do końca zamierzone, że tylko ja pomagam i tylko wy, którzy tego jednego dnia w roku wpłacacie pieniądze na moją fundację, macie dobre serca.

Otóż nie. Pomaga – i to przez cały rok – mnóstwo osób, tyle że nie każdy ma ochotę o tym rozpowiadać. Wystarczy się przejść pod jakikolwiek kościół, aby w każdą niedzielę po mszy świętej zobaczyć wolontariuszy z różnych fundacji i instytucji dyskretnie oczekujących na ewentualne datki i pomoc dla bezdomnych czy ubogich. Wolontariusze ci zamiast logo swojej organizacji wręczają darczyńcy ulotkę z informacjami, na co poszły zebrane pieniądze, oraz numerem KRS, dzięki któremu można – jeśli ma się wątpliwości – sprawdzić prawdziwość tych danych.

Inna sprawa, że sukces Owsiaka i jego jednodniowej orkiestry nie wziął się wyłącznie z nachalnego lansowania jego akcji. Tu w piersi powinni się uderzyć zwolennicy neoliberalnych porządków. Przez ostatnie 25 lat służba zdrowia

– i tak już zrujnowana w czasach Peerelu – została doprowadzona na skraj upadku. Świadczy o tym choćby fakt, że zakup aparatury medycznej jest w Polsce przedmiotem akcji dobroczynnej. Łatwiej przekazać swoje dary na licytację u Owsiaka, niż rozwiązać wreszcie ten problem.

Ale jak to uczynić, skoro dzięki Owsiakowi można się trochę podlansować? Ryszarda Petru jestem w stanie zrozumieć, bo on – zdaje się – w ogóle nie przewiduje istnienia publicznej służby zdrowia, ale dlaczego robi to prezydent, który ma prawne i polityczne możliwości, aby ją wspomóc?

Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Rafał Trzaskowski zapracował sobie na brak zaufania wyborców
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Polacy nie chcą fejk prawicy, skoro mogą mieć oryginał
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Zandberg jak Maryla Rodowicz polityki. Czy dojrzeje jak Mentzen?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Młodość zdmuchnie duopol już za dwa lata
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Mentzen nie daje PiS nowej nadziei