Bogusław Chrabota: Samobójstwo Ławrowa?

Na Kremlu króluje dziś najtępszy bełkot i poza nim nic się nie liczy. Geopolityka zamienia się w chaos.

Publikacja: 03.05.2022 22:49

Bogusław Chrabota: Samobójstwo Ławrowa?

Foto: AFP

Rosjanom powoli puszczają nerwy. W sposób – rzec można – ostateczny. I nie chodzi tu o straszenie Brytyjczyków, że ich kraj może zamienić się w radioaktywną pustynię, co zechciał ostatnio przepowiedzieć rosyjski propagandysta Dimitrij Kisielow. Mam na myśli kogoś o niebo ważniejszego i powszechnie znanego z żelaznych nerwów.

To Siergiej Ławrow, putinowski minister spraw zagranicznych. Od początku tej wojny można było obserwować proces odchodzenia szefa moskiewskiego MSZ od dotychczasowego wizerunku. Zawsze nienagannie ubrany fachowiec i uosobienie profesjonalizmu szybko zaczął grać na emocjach i straszyć Zachód. Nie robił – co prawda – tego w sposób tak prymitywny, jak były prezydent Dimitrij Miedwiediew, jednak dyspozycja Kremla wobec szefa MSZ musiała być oczywista.

Heroiczna powtórka

A zabrzmiała tak. Wybieramy narrację najprostszą i jedyną dla Rosjan zrozumiałą: ukraińska „specoperacja” to obrona „naszych” przed ukraińskim ludobójstwem i zwalczanie nazizmu. Innymi słowy, to nic innego, jak heroiczna powtórka z „wielkiej wojny ojczyźnianej” z lat 1941–1945.

Ławrow, mimo całego swojego doświadczenia i wyrachowania, musiał podporządkować się tej linii i tym samym wystawić się na ryzyko komunikacyjnych błędów. Bo czymże innym jest jego wypowiedź dla jednej z włoskich telewizji o żydostwie Zełenskiego, co nie musi kolidować z jego nazistowskimi poglądami?

Gdyby na tym skończył, sprawa nie stałaby się tak głośna. Brnął jednak dalej, sugerując, że żydowskich przodków miał Adolf Hitler, i – co już kompletnie w rzeczywistości postholokaustowej niewyobrażalne – wygłosił tezę, że największymi antysemitami są sami Żydzi.

Czytaj więcej

Ławrow o Zełenskim: Najgorszymi antysemitami bywają Żydzi

Mówił, co myśli

Abstrahując już od kompletnej niepoprawności politycznej takich poglądów, można założyć, że Ławrow był po prostu szczery i przedstawił publicznie teorie, do których – podobnie jak większość ultranacjonalistycznego otoczenia Putina – jest przekonany. Te słowa wywołały szok; nie tylko we Włoszech czy w reszcie Europy, ale przede wszystkim w Izraelu. Jeszcze tego samego dnia Ławrowa skrytykował premier Izraela Naftali Bennett, a minister spraw zagranicznych Yair Lapid nazwał jego słowa „niewybaczalnymi i odrażającymi”.

Podobnie reagowali politycy i prasa w wielu krajach, a Wołodymyr Zełenski otrzymał doskonały pretekst, by zapytać publicznie, czy nie powinien się zmienić stosunek państwa Izrael do tej wojny? Jak dotąd – bowiem – Jerozolima powstrzymywała się od publicznego potępiania Rosji i starała się zachować w sprawie konfliktu jakąś formę „symetryzmu”.

Wszystko to jest bardzo dziwne. Po pierwsze, jeśli słowa Ławrowa były oczywistą „wpadką”, Moskwa, i to ustami samego Putina, winna się od tego odciąć. Trudno bowiem założyć, że na Kremlu nie rozumieją, iż taka wypowiedź to elementarny błąd, którego skutkiem musi być odwrócenie się od ekipy Putina nawet bliskich niegdyś sojuszników. Taką wagę ma bowiem argumentacja antysemicka we współczesnym świecie. Nic takiego jednak, żadna forma „dementi” na razie się nie wydarzyła.

Po wtóre, można snuć hipotezy na temat świadomego politycznego samobójstwa Ławrowa. Skądinąd wiadomo o kilku (w Moskwie mówi się o czterech) próbach złożenia przez niego dymisji. Wszystkie odrzucono. Jako doświadczony szef MSZ doskonale rozumie, na jakie bezdroża wypłynęła Rosja i – można założyć – że nie chce mieć z jej katastrofą nic wspólnego.

Dowód szaleństwa

Po takiej wypowiedzi, jak dla włoskiej telewizji, w normalnych czasach powinien zostać natychmiast zdymisjonowany i może na to liczy. Tyle że czasy nie są normalne i to jeszcze jedna z hipotez. Możliwe, że tępa kilkuzdaniowa propaganda (naziści, specoperacja, ludobójstwo Rosjan) tak zdominowała większość umysłów na Kremlu, że cała reszta refleksji o geopolityce zamieniła się w kompletny chaos. Króluje więc najtępszy bełkot i poza nim nic się nie liczy, a Ławrow i wszyscy inni mogą sobie opowiadać bez konsekwencji, co tylko chcą. I w jakim celu chcą. Osobiście jest mi ten pogląd bliski, co zresztą nie eliminuje hipotezy o próbie rejterady Ławrowa.

Byłby to dobry i zły zarazem komunikat dla świata. Dobry, bo potwierdzający postępujące słabnięcie i polityczną dezintegrację Kremla. Zły, bo to również dowód szaleństwa. A nie ma dla świata większego zagrożenia niż wariaci dysponujący guzikiem uruchamiającym broń jądrową.

Rosjanom powoli puszczają nerwy. W sposób – rzec można – ostateczny. I nie chodzi tu o straszenie Brytyjczyków, że ich kraj może zamienić się w radioaktywną pustynię, co zechciał ostatnio przepowiedzieć rosyjski propagandysta Dimitrij Kisielow. Mam na myśli kogoś o niebo ważniejszego i powszechnie znanego z żelaznych nerwów.

To Siergiej Ławrow, putinowski minister spraw zagranicznych. Od początku tej wojny można było obserwować proces odchodzenia szefa moskiewskiego MSZ od dotychczasowego wizerunku. Zawsze nienagannie ubrany fachowiec i uosobienie profesjonalizmu szybko zaczął grać na emocjach i straszyć Zachód. Nie robił – co prawda – tego w sposób tak prymitywny, jak były prezydent Dimitrij Miedwiediew, jednak dyspozycja Kremla wobec szefa MSZ musiała być oczywista.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: PiS znowu wygra? Od Donalda Tuska i sił proeuropejskich należy wymagać więcej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nowy wielkomiejski fetysz. Jak „Chłopki” stały się modnym gadżetem
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Czarnecki: Z list KO i PiS bije bolesna prawda o Parlamencie Europejskim
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Bombowe groźby Joe Bidena. Dlaczego USA zmieniają podejście do Izraela?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię