Bo co teraz powie pan Premier Morawiecki, który nie tak dawno popijając szampana z jej przeciwnikami w Madrycie ( Orban, Salvini, Le Pen) zapewniał, że miło jest być w gronie przyjaciół. Co czuje polska "wierchuszka" honorując przewodniczącą skrajnie ksenofobicznej i populistycznej partii madame Marie le Pen w Warszawie jakby była królową angielską, nie wspominając już o złośliwościach i "pouczankach" skierowanych do dzisiejszego premiera Francji w trakcie jego kampanii wyborczej. Obciach. Trzeba to teraz wszystko prostować. Może ponownie zakontraktować śmigłowce wielozadaniowe Caracal, choć za zerwanie kontraktu przez ówczesnego ministra obrony pana Macierewicza nikt nam nie zwróci osiemdziesięciu milionów złotych kary, którą musieliśmy zapłacić.

Ale co tam.. Dla mnie ważne jest, że moskiewski bandzior nie przespał nocy. Że wali mu się w gruzy nie tylko plan blitzkiriegu na Ukrainie, ale także nieustanne podkopywanie spójności Unii Europejskiej. Co prawda Marine Le Pen z całą pewnością nie zrezygnuje ani z pieniędzy Putina, ani ze swoich planów destabilizacji Europy. Zapewne przy okazji parlamentarnych wyborów w czerwcu tego roku ( Francuzi powiadają, że to "trzecia tura" wyborów prezydenckich"), będzie dalej indoktrynowała umysły prowincjonalnych Francuzów ( badania sondażowe pokazały, że największe poparcie ma jej partia w małych miasteczkach i na prowincji), zatem wynik parlamentarnych wyborów jest nieprzewidywalny. Bez większości w parlamencie Macron będzie miał wiele kłód pod nogami. Niemniej, cieszmy się dzisiaj, że Francuzi wybrali Europę nie zdziczałą rosję. (pisownia małą literą oddaje moją – autora – pogardę dla faszystowsko - putinowskiego kraju).

Zatem cieszmy się! Nie wszyscy Polacy zdają sobie sprawę z tego, że przed ogłoszeniem wyników wyborów prezydenckich we Francji Europa stała na skraju przepaści, i że intuicyjnie Francuzi uchronili nas przed niewyobrażalnymi konsekwencjami w przypadku zwycięstwa kontrkandydatki Macrona. Gdyby tak się stało, z pewnością w niedalekiej przyszłości zaowocowałoby to wyjściem Francji z Unii Europejskiej, struktur NATO, wcześniej, sprzeciwem wobec sankcji nałożonych na bandycki kraj. O tym, niestety, jak we Francji, nie myśli się i na polskiej prowincji. "Nasza chata z kraja"- to aksjomat większościowego elektoratu. Trudno. Bardziej zasmuca fakt, że młodym Francuzom nie chciało się pofatygować do urn. To wiele mówi. Nie tylko o Francji ale też o globalnej zmianie mentalności młodych ludzi, ich stosunku do polityki: nieufności, utraty wiary, że cokolwiek można zmienić. Zmianie też ulega sposób komunikowania się społeczeństw. Wszechwładny Internet, którym można manipulować w dowolny sposób otumania, ogłupia narody. Rosjanie do dzisiaj wierzą, że ich wojsko niesie pomoc Ukraińcom, że to "interwencja" nie wojna, a de facto ludobójstwo dokonywane na bezbronnej ludności, wysiedlania gdzieś pod Kołymę setek tysięcy ludzi. Nie wiedzą, bo też i nie chcą nic wiedzieć o morderstwach, rabunkach, gwałtach na kobietach, a nawet dzieciach (!!) dokonywanych przez "wyzwolicieli" bardziej zbrodniczych i okrutnych od hitlerowskich oddziałów "SS".

Dlatego tak ważny był wczorajszy wieczór i wybór Francuzów.