Artykuł Jacka Sokołowskiego pt. „Szukając kompromisu elit", który ukazał się w magazynie „Plus Minus", uważam za przykład szczególnie groźnej narracji, która, sprawiając wrażenie neutralnej, wręcz naukowej analizy sytuacji, jest rażąco wybiórcza, a przez to tendencyjna. Najpoważniejszą wadą tego artykułu jest przedstawienie istoty polskiego konfliktu konstytucyjnego jako konfliktu dwóch elit – politycznej i sędziowskiej, z winą rozłożoną symetrycznie po obu stronach. Tymczasem przedstawione przez autora argumenty za winą strony sędziowskiej są zupełnie nieprzekonujące.
Istotą tekstu jest przedstawienie toczącego się obecnie w Polsce konfliktu jako próby sił pomiędzy stronami, które weszły sobie w drogę. Już na początku tekstu dowiadujemy się, że trójpodział władzy to w rzeczywistości układ pomiędzy pewnymi grupami w państwie, w ramach którego grupa polityków dogaduje się z sędziami. Politycy pozwalają sędziom funkcjonować pod warunkiem, że ci będą znać swoje miejsce, czyli nie będą przeszkadzać w realizacji planów polityków.
W Polsce, jak czytamy, ten układ został złamany, ponieważ sędziowie, korzystając z władzy, jaką daje im możliwość nieograniczonej żadnymi zasadami wykładni prawa, zablokowali politykom możliwość realizacji ich celów. Przykładem takiego zablokowania był wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2007 r. uznający ustawę lustracyjną za niezgodną z Konstytucją RP. W konsekwencji złamania układu, jakim rzekomo jest trójpodział władzy, politycy postanowili także go naruszyć – ponieważ ich zobowiązaniem wynikającym z układu było tolerowanie niezależnych sędziów, postanowili więcej tej niezależności nie tolerować. Stąd atak PiS na sądy.
Zapomniani obywatele
Zastanawia przede wszystkim to, że oprócz kwestii lustracji Sokołowski nie wskazuje żadnego innego przykładu sprzeciwienia się sędziów woli prawodawcy. Z tekstu można wywnioskować, że lustracja była kluczowym projektem wszystkich elit politycznych III RP, albo przynajmniej, że istnieje wiele takich projektów, które wprawdzie w tekście nie są wspomniane, ale zostały przez sędziów zniweczone. Jakie były to projekty polityczne? Wprowadzenie gospodarki wolnorynkowej? Wejście Polski do NATO? Integracja z UE? Lustracja w tekście Sokołowskiego, a wraz z nią wina sędziów w postaci wyroków ją utrudniających (ale przecież nie uniemożliwiających), zostają wyolbrzymione do rozmiarów grzechu śmiertelnego.
Można sformułować co najmniej kilka zarzutów pod adresem tekstu Sokołowskiego. Zadziwiające jest to, że w jego ujęciu mechanizmy trójpodziału władzy wynikają z dwustronnej, niepisanej umowy pomiędzy politykami a sędziami, nie są natomiast regułą narzuconą politykom i sędziom przez kogoś trzeciego – naród pełniący rolę suwerena. Przecież to suweren, nie zaś politycy czy sędziowie, ustanawiają konstytucję jako prawo regulujące funkcjonowanie zarówno polityków jak i sędziów.