To już prawie dwa lata. Prawda, że czas szybko leci? Pamiętacie państwo epokową decyzję o zakazie wstępu do lasu? Zakaz poruszania się po kraju? 30-tysięczne mandaty dla fryzjerów i kosmetyczek? I to wszystko przy kilku tysiącach przypadków w skali Polski. A pierwsze pożegnanie z pandemią (w wykonaniu premiera Morawieckiego), drugie i trzecie? Już wydawało nam się, że po wszystkim, a tu znowu kolejny rekord zakażeń i zgonów. I kolejny lockdown.

Skądinąd dziś widać już, że zamykanie kraju było bez sensu i że trzeba było iść drogą Szwedów wprowadzających ograniczone restrykcje. Lockdowny spowodowały tylko katastrofę społeczną (zwłaszcza jeśli chodzi o izolację dzieci), załamanie normalnej opieki zdrowotnej i problemy gospodarcze (inflacja, deficyt budżetowy), a nic nie wskazuje na to, by uratowały wielu ludzi. Rządzący, którym brakowało odwagi, by działać inaczej niż wszyscy, zrozumieli to poniewczasie. Opozycja udaje, że wciąż tego nie rozumie, i oskarża gabinet Morawieckiego o mordowanie Polaków. Szczerze mówiąc, powinni się wstydzić, ale wstyd w naszej polityce, niestety, nie występuje.

No dobrze, ale jak jest dzisiaj, kiedy przebijamy kolejne rekordy, ocierając się o 60 tysięcy zakażeń dziennie?

Media elektroniczne, które w kwestii pandemii odegrały wyjątkowo ponurą rolę, czy to siejąc niepotrzebną panikę, czy to dając się zaprząc w propagandę, wciąż alarmują i straszą. Tyle że można odnieść wrażenie, że Polacy przestali się bać. Spróbujcie państwo zrobić towarzyski sondaż we własnym otoczeniu. Co z tego, że na kwarantannie jest milion osób? A nowe warianty wirusa okazują się coraz bardziej zakaźne? Skoro nasze elementarne doświadczenie wskazuje, że nic strasznego się nie dzieje. Nie widać trupów na ulicach. Służba zdrowia działa z grubsza normalnie (czyli niezbyt normalnie), a pozostałe instytucje również.

Nie mówię, że to koniec, bo nie jestem ryzykantem jak premier Morawiecki. Chcę tylko powiedzieć, że nastąpiła inflacja strachu i żadne media z żadnymi ministrami już tego nie odwrócą. Chyba że zobaczymy apokalipsę na własne oczy. Ale na razie nic na to nie wskazuje.