Widać, że wolność została odebrana mieszkańcom Wiktorii bezterminowo lub co najmniej do czasu, gdy jej władcą będzie miłościwie nam panujący Daniel I. Gołym okiem można zaobserwować, że ludzie władzy zachłysnęli się możliwościami kontrolowania obywateli, które dała im pandemia. Jednym pociągnięciem długopisu dla zaspokojenia swoich chorych ambicji wodzowskich mogą zamknąć w domach (areszcie) miliony ludzi bez żadnych konsekwencji prawnych. Bo lockdowny wprowadzano już wtedy, gdy w kilkumilionowym Sydney, Melbourne czy Brisbane chorowały na Covid-19 zaledwie dwie osoby!
Gdzie politycy chodzą do fryzjera
Jak wyglądają lockdowny w poszczególnych stanach? Pierwsze „zamknięcie" w Wiktorii trwało nieprzerwanie trzy miesiące, kolejne – niedługo po pierwszym – jeszcze cały miesiąc. Ten obecny lockdown, już czwarty, będzie najdłuższy, bo potrwa cztery miesiące. I tak podczas tych zamknięć przez wiele miesięcy mamy godzinę policyjną trwającą od godziny 20 do 5 rano. Domy wolno nam opuszczać jedynie na odległość 5 km. Za przekroczenie tego dystansu grozi grzywna 5500 dolarów, nawet jeśli pojedzie się zakupić żywność lub leki. Kontakt z lekarzem jest możliwy w zasadzie tylko przez telefon, o wizycie u dentysty można zapomnieć, nawet jakby człowiek wariował z bólu zęba. Wszystkie sklepy, które nie sprzedają żywności i produktów pierwszej potrzeby, są zamknięte na cztery spusty, tak samo jak fryzjerzy. W ostatnich 18 miesiącach udało mi się ostrzyc włosy tylko pięć razy, natomiast w Wiktorii psy mogą być nadal strzyżone bez ograniczeń, bo premier kocha psiaki! Zamknięte są kawiarnie, restauracje, teatry, kina, hotele, boiska, stadiony, baseny pływackie i plaże (a przecież Australijczycy nie potrafią żyć bez pływania, dlatego zdobyli aż 14 złotych medali w pływaniu na olimpiadzie w Tokio). No i popularne domy publiczne. Nie mamy prawa nikogo odwiedzać, nawet chorych czy umierających rodziców albo dzieci. Nie można odwiedzać rodzin. Zapomnij o Bożym Narodzeniu, Wielkanocy, urodzinach, dniu matki i ojca, o chrzcinach, o piciu piwa z kolegami w knajpach. Najlepiej udawać, że nie zna się sąsiadów, a kościoły są albo zamknięte, albo we mszy może uczestniczyć najwyżej 30 osób, o ile premier jest w lepszym humorze. Szkoły raczej pozamykane – nauka prowadzona jest zdalnie, nieczynne są przedszkola, parki i dziecięce ogródki zabaw. Możliwości uprawiania sportu rekreacyjnego ograniczone zostały właściwie do gimnastyki domowej i spaceru w pobliżu domu i to zazwyczaj nie dłuższego niż godzinę. Słowa urlop i turystyka zostały wykreślone ze słownika australijskiego. O weselach należy zapomnieć, bo często nawet najbliższa rodzina nie może w nich uczestniczyć. Na pogrzebach może być zazwyczaj tylko pięć osób, rzadziej dziesięć. Maseczki są obowiązkowe (kara za ich brak to 1600 dolarów). Wszelkie publiczne protesty przeciwko lockdownom są brutalnie rozpędzane przez policję, a ich uczestnikom (nazywanym tak jak to było w PRL – chuliganami) grożą surowe represje, włącznie z karą więzienia. Jednak większość społeczeństwa słusznie uważa, że prawo mające służyć zdrowiu publicznego, choć w tym wypadku bardzo uciążliwe, musi być przestrzegane. Bo z pandemią nie ma żartów...
Tymczasem, jak się okazuje, lockdowny nie dotyczą naszych polityków. Np. prezes Rady Ministrów Australii na dzień ojca pojechał sobie z Canberry do domu rodzinnego w Sydney, a premier stanu Queensland poleciała do Tokio i uczestniczyła w otwarciu igrzysk olimpijskich. Z kolei pierwszy inspektor zdrowia stanu Wiktorii chodził sobie po mieście bez maseczki i przez to (pokazały to telewizje) został zmuszony do rezygnacji. Ale już niedługo później jego następca Chief Health Officer, Brett Sutton, pojechał sobie z Melbourne do Canberry na uroczystość wręczenia nagród naukowych. I chociaż zakłady fryzjerskie są pozamykane, żaden z polityków nie chodzi jak baran nieostrzyżony, co jest udziałem wielu mężczyzn dalekich od polityczno-urzędniczych stanowisk.
Rodzinne dramaty
Między stanami przywrócono granice. I to takie, jakie były między państwami bloku komunistycznego – nie prześliźnie się nawet mysz. Nie ma komunikacji lotniczej między stanami, ani w zasadzie z innymi państwami. Zamknięcie granic stanowych spowodowało, że wiele tysięcy rodzin zostało od siebie zupełnie odciętych i to trwa już prawie dwa lata. Poza tym natychmiastowe wprowadzanie lockdownów uniemożliwiało powrót do domu, np. osób leczących się czy dzieci, które chodziły do szkoły tuż po drugiej stronie granicy. Głośna była sprawa kilkudziesięciu dzieci, które zostały odcięte od domów i rodzin na kilka miesięcy. Słynna stała się sprawa córki, która błagała nadaremnie premier stanu Queensland – jak widać kobietę bez serca (przykro to pisać, bo Annastacia Palaszczuk jest pochodzenia polskiego) – o umożliwienie jej odwiedzenia w szpitalu umierającego ojca. A kiedy zmarł, równie nadaremnie córka prosiła o zgodę na przyjazd na pogrzeb. Takich przypadków było wiele dziesiątek.
Najświeższy podobny przykład pokazano w telewizji w niedzielę, 12 września. Dotyczył on starszego mężczyzny, który podczas krótkiego otwarcia granicy pojechał z Queensland na leczenie serca do Nowej Południowej Walii. Mężczyzna po zabiegu wyszedł ze szpitala, ale ciągle był w nie najlepszym stanie zdrowia i potrzebował stałej opieki. W międzyczasie granica Queensland została ponownie zamknięta i człowiek ten nie może wrócić do domu i żony, a w Nowej Południowej Walii nie ma gdzie zamieszkać i nie ma nikogo, kto mógłby się nim zaopiekować. Pojechał więc do granicy, błagając, aby go wpuszczono. Nie chciano. Zmęczony zasłabł na posterunku granicznym i musiano go zabrać do szpitala, a żona nie może go odwiedzić.
Jednocześnie gazety pisały, że dwie pielęgniarki z Queensland, który podczas otwarcia granicy udały się do Nowej Południowej Walii z pomocą w zwalczaniu rozprzestrzeniającej się tam na nowo pandemii, także nie mogą wrócić do swoich domów. Jeden mieszkaniec Melbourne postanowił przeprowadzić się do Queensland, kupił tam dom, a ten w Melbourne sprzedał i teraz jest na lodzie, bo do Queensland go nie wpuszczają, a w Melbourne nie ma gdzie mieszkać. Podobnych przypadków było wiele setek, nie mówiąc o innego rodzaju tragediach związanych z wprowadzaniem lockdownów, idącymi w tysiące.