„A cóż jest wolność?" – można sparafrazować pytanie Piłata o prawdę. Stanęło przed nami, bo utknął program szczepień i grozi nowa fala pandemii. Jakże przekonująco mówił ten sam premier kilka miesięcy temu, gdy wydawało mu się – i razem z nim co naiwniejszym z nas – że uda się wyszczepić Polskę i uzyskać odporność zbiorową, a z nią odsunąć groźbę kolejnych nadciągających fal pandemii. Ludzie nie chcą się szczepić, bo utrwalonym przez pokolenia wiejskim zwyczajem są nieufni wobec wszystkiego co nowe, nawet jeśli złotouście reklamowane. „Nie, bo nie!" – jak prostomyślnie rzekł nasz nieoceniony Pan Prezydent w czasach, gdy szczepionki ledwie majaczyły na horyzoncie.
I to jest także wolność. Taka sama jak wolność wieśniaka wyrzucającego śmieci do lasu albo miastowego rockmana ogłuszającego okolicę hukiem głośników. Wolno mi! „Wolność, swoboda i dziewczyna młoda!" – afirmuje piosenka disco polo, ale nie pytano dziewczyny, co ona o tym sądzi. Bo awersem wolności – jak reszka na monecie – jest odpowiedzialność. Nie szczepiąc się, korzystam z wolności, ale ograniczam wolność innych ludzi, bo ich zarażam. Była kiedyś modna piosenka zespołu Chłopcy z Placu Broni: „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem...". Wykorzystywał ją na swoich nieudanych wiecach były Pan Prezydent, nim go zmiotły wybory, puszczaliśmy ją na równie daremnych demonstracjach w obronie sądów. A prawda jest taka, że nie znamy i nie rozumiemy wolności.
Wciąż najważniejszą książką współczesności jest napisana 80 lat temu „Ucieczka od wolności" Ericha Fromma. Potem jeszcze ksiądz Tischner pisał przenikliwie o „przeklętym darze wolności". Ale z Tischnera pamiętamy tylko kilka dowcipasów z okolic Łopusznej i góralską definicję prawdy. A to jest – mówiąc po Tischnerowsku – „gówno prowda!".