Rodzina - ofiara wszechmocnego państwa

Ewentualna szkoda, jaką może wyrządzić dziecku parę klapsów, jest bez porównania mniejsza niż urazy wynikłe z uprowadzenia go przez urzędników i policjantów

Aktualizacja: 10.06.2009 01:32 Publikacja: 09.06.2009 21:08

Michał Wojciechowski

Michał Wojciechowski

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

Red

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/09/rodzina-ofiara-wszechmocnego-panstwa/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Sejm zajmuje się rządowym projektem ustawy, która ma wprowadzić zakaz karania dzieci klapsem oraz zezwolić urzędnikom na odbieranie dzieci rodzicom bez wyroku sądowego. To wielki krok w stronę podporządkowania rodziny samowoli władzy.

Prawdziwy charakter tej ustawy został chytrze zamaskowany hasłem troski o dzieci, które padają ofiarą przemocy. Jesteśmy oto świadkami bezczelnego szantażu moralnego. Zdaniem rzeczników ustawy kto jest przeciwko niej, ten popiera bicie dzieci. Szantaż działa skutecznie, gdyż głosy przeciw temu skandalicznemu projektowi są wyjątkowo stonowane.

Propagandowy charakter ma również formuła "przeciwdziałanie przemocy w rodzinie" – jakby to rodzina była miejscem podejrzanym (a nie szkoła czy ulica). A przecież rodzina jest koniecznym dla dziecka środowiskiem wychowawczym i oparciem dla wszystkich jej członków. Przemoc zaś, jak wiadomo, towarzyszy przede wszystkim konkubinatom.

[srodtytul]Podejrzane intencje [/srodtytul]

Oficjalnie autorom projektu ustawy chodzi o powstrzymanie przemocy, która występuje w wielu rodzinach, i to nie tylko z marginesu. Projekt mówi jednak o zakazie stosowania kar cielesnych. Co to znaczy? Zwykle kary cielesne kojarzą się z uderzeniem dziecka.

Dotąd w prawie karnym wymienione są konkretne przestępstwa, jak pobicie, które są wystarczające, by można było ścigać wszystkie groźne przykłady znęcania się nad dziećmi. W projekcie chodzi o poszerzenie zakazu. Nic już nie stanie na przeszkodzie, by urzędnicy i sądy uznawali klapsa – i każde użycie siły wobec niesfornego dziecka – za przemoc i stosowali dotkliwe sankcje.

Nie jest to żadna pomyłka piszących ustawę. O problemie dyskutuje się od dawna i dlatego trzeba przyjąć, że takie ujęcie problemu jest w pełni świadome. Przedstawiciele rządu chcą, by przepis był dużo za szeroki i podlegał dowolnej interpretacji. Chce, by wszyscy rodzice mogli być uznani za winnych łamania prawa. Bo przecież prawie każdemu zdarzyło się powstrzymać nieznośne dziecko klapsem i przymusić je do czegoś.

Jest to zbieżne z tendencją zmierzającą do zaostrzania kar wymierzanych przez urzędników zwykłym obywatelom, czego przykładem mogą być grzywny skarbowe oraz mandaty. Gwoli większej skuteczności się je zwiększa, podczas gdy kary wymierzane kryminalistom są coraz łagodniejsze.

[srodtytul]Wychowanie to także karanie [/srodtytul]

Fałszywe autorytety pedagogiczne lamentują nad szkodliwością klapsów. To kompletny nonsens, nieznany żadnej cywilizacji w dziejach poza dzisiejszą cywilizacją europejską.

Lekki ból stanowi naturalny i czasem potrzebny sygnał dla dziecka, że robi coś moralnie złego czy szkodliwego – tak samo, jak ostrzega je przed gorącym itp. Nadużycie tej metody jest oczywiście niedobre, ale w takim wypadku wystarczy istniejące prawo karne, jeśli tylko będzie stosowane. A z tym bywa różnie.

Skoro większość Polaków, a nawet parlamentarzystów, podaje się za katolików, trzeba przypomnieć, że Pismo Święte, podstawowe źródło wiary chrześcijańskiej, dopuszcza kary fizyczne dla dzieci. Wychowanie obejmuje karcenie i napominanie. "Kto kocha swego syna, często ćwiczy go rózgą" (Syrach 30, 1. 8 – 9; por. 22, 6; także Księga Przysłów 13, 24; 22, 5; 23, 13 – 14). Miłość i wychowanie nie polegają na pobłażaniu. Bez karania wychowa się ludzi nieodpowiedzialnych, niekojarzących złych czynów z przykrymi skutkami.

Jakkolwiek tłumaczyć powyższe zdania (tkwi w nich element obrazowej przesady), jasne jest, że rodzice mają prawo do wyboru metod wychowawczych, a w razie konieczności – kary cielesnej. Projekt ustawy stanowi, że to prawo ma przejść w ręce organów państwa! Jest on więc z ducha totalitarny i moralnie błędny. Jest też sprzeczny z tym, co Konstytucja RP i ustawy mówią o prawach człowieka i rodziny.

[srodtytul]Ochrona przed biurokracją [/srodtytul]

Ekspertom pedagogicznym radziłbym zajęcie się szkodami, jakie dzieciom wyrządza państwo. Mają one wkrótce iść do szkoły w wieku sześciu lat, do czego emocjonalnie nie są przygotowane (dlatego na razie tylko 4 procent rodziców zamierza w tym roku posłać swoje sześcioletnie pociechy do szkoły).

W szkole dzieci tracą czas na skutek niskiego poziomu nauczania, bywają szykanowane przez złych nauczycieli i często muszą przebywać w towarzystwie chodzącego do tej samej klasy elementu kryminalnego. Metoda szkolna sprzyja wychowaniu ludzi biernie przyswajających wiedzę testową, a w życiu nastawionych roszczeniowo, choć wierzących w ważną i zbawienną rolę władz państwowych...

Może należałyby zatem napisać ustawę o ochronie rodziny przed biurokracją i ideologią postępową?

Trzeba też przypomnieć, że ewentualna szkoda, jaką wyrządzi dziecku parę klapsów, jest bez porównania mniejsza niż urazy wynikłe z uprowadzenia go przez urzędników i policjantów. Skutkiem będzie rozpacz z powodu oddzielenia od rodziców, przebywanie z dziećmi trudnymi w złej atmosferze izb i domów dziecka, pod nadzorem obcych ludzi, nie zawsze kompetentnych i troskliwych.

A jeśli działanie władz wyniknie z pomyłki czy fałszywego donosu? Pod szyldem troski o dzieci doczekamy się państwowego kidnapingu na wzór Szwecji. Z twórców ustawy należy zedrzeć maskę troski o dziecko!

Pojawiają się notabene i inne zakusy na rodzinę. Drobny, choć znamienny przykład. Wchodząca w tych dniach w życie nowelizacja kodeksu rodzinnego zakłada zmianę w trybie uznawania dzieci pozamałżeńskich (których zresztą wciąż przybywa). Dotąd ojciec czynił to, za zgodą matki, za pomocą oświadczenia. Teraz musiałby dowieść ojcostwa, poddając się badaniu genetycznemu (duży wydatek). Jeśli nie jest fizycznym ojcem, mógłby dziecko tylko przysposobić (nowa uciążliwa procedura). Czy to służy dziecku?! Zamiast je po prostu przyjąć, ojciec będzie musiał gęsto się tłumaczyć urzędnikom.

[srodtytul]Podatki przeciw rodzinie[/srodtytul]

Rodziny najbardziej osłabia jednak polityka fiskalna państwa. Wysokie podatki to brak wyboru: czy mieć więcej dzieci, czy żyć wygodniej, oszczędzając na starość. Dla zwykłej rodziny wybór jest jeden: najwyżej dwoje dzieci, oboje rodzice w pracy, namiastka wychowania w państwowej szkole.

Przypominam, że typowy rodzic pracujący na etacie oddaje około dwóch trzecich zarobków państwu w formie rozmaitych podatków, głównie ukrytych w cenach (inni płacą mniej). Ulga podatkowa na dzieci stanowi rekompensatę ułamkową, tym bardziej że nie dotyczy składkopodatków na ZUS i zdrowie. Kluczowym elementem jest przymusowa składka emerytalna. Emerytury państwowe mają strukturę piramidy finansowej. Dziś zbiera się pieniądze i je wydaje, a przyszłe emerytury obiecuje z tego, co wypracują następne pokolenia. Może to działać tylko w warunkach sporego przyrostu naturalnego.

Tymczasem rodzice XX wieku, obciążeni podatkami, rezygnowali z czwartego, trzeciego, a w końcu także i drugiego dziecka (dziś na młodą Polkę przypada niecałe 1,3 dziecka...). Ma to i inne przyczyny, ale główną jest przejmowanie środków i zadań rodziny przez państwo.

Tak od strony socjologicznej oraz historycznej, jak i moralnej, rodzina ma pierwszeństwo przed państwem i jego roszczeniami. Należy tu stosować obecną w katolickiej nauce społecznej i preambule Konstytucji RP zasadę pomocniczości (subsydiarności). Państwo powinno pomagać mniejszym organizmom społecznym, a nie zastępować je. Należą do niego tylko takie zadania, których rodziny i wspólnoty lokalne wykonać nie mogą (takie jak obrona kraju i walka z przestępczością).

Tymczasem państwo przejmuje wszystko, czymkolwiek się może zająć, choćby robiło to źle. Gospodarka, rodzina, organizacja życia, kultura znajdują się w Polsce, Europie i USA pod coraz silniejszą kontrolą biurokracji o zapędach totalitarnych. Na razie trzyma się religia i Kościół – ale jeśli będą się przeciwstawiać bożkowi biurokratycznego państwa, to nimi też rządzący się zajmą.

[ramka]Autor jest teologiem świeckim, biblistą, profesorem UWM w Olsztynie. Opublikował m.in. książki "W ustroju biurokratycznym", "Moralna wyższość wolnej gospodarki", "Biblia o państwie" i "Biblijny pogląd na świat".[/ramka]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/09/rodzina-ofiara-wszechmocnego-panstwa/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Sejm zajmuje się rządowym projektem ustawy, która ma wprowadzić zakaz karania dzieci klapsem oraz zezwolić urzędnikom na odbieranie dzieci rodzicom bez wyroku sądowego. To wielki krok w stronę podporządkowania rodziny samowoli władzy.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?