Ukochani aroganci

Poza tym, że jutro mamy wybory (z wiadomych względów w tej kwestii ograniczę się tylko do powtórzenia swego antyfrekwencyjnego apelu: jeśli nie masz sprawy dobrze przemyślanej, jeśli nie jesteś pewien, jeśli nie interesujesz się polityką ? jedź do lasu, na działkę, na grilla i zostaw głosowanie mądrzejszym, tak będzie lepiej dla ciebie i dla Polski) jutro przypada także święto narodowe USA. A dzisiaj amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton bawi w Polsce. Żadna z osób, z którą się w Polsce spotka, nie powie jej oczywiście niczego przykrego

Aktualizacja: 03.07.2010 16:25 Publikacja: 03.07.2010 11:06

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

A warto by było, żeby ktoś przetłumaczył i wręczył pani sekretarz dostępny w Internecie, choćby [link=http://www.obywatel.org.pl/index.php?module=news&func=display&sid=11996" "target=_blank]na stronach magazynu „Obywatel”[/link], list Joanny i Andrzeja Gwiazdów do chicagowskiej Polonii. List, w którym jedni z najbardziej zasłużonych Polaków tłumaczą swym rodakom z Ameryki, dlaczego nie mogą skorzystać z otrzymanego od nich zaproszenia.

Po dwudziestu latach zawodowego zajmowania się absurdami oraz draństwami mało już mnie porusza, a podczas lektury tego krótkiego sprawozdania ze starań o wizę Wielkiego Brata przysłowiowy nóż mi się w kieszeni otworzył. Niby to wszystko wiemy. Ale od wielkiego święta może warto sobie przypomnieć.

Najbardziej oburza nie to, że to CI Gwiazdowie, autentyczni bohaterowie, zostali potraktowani w taki sposób. Wiadomo nie od dziś, że status historycznych zasług liczy się w III RP w zależności od tego, na ile nosiciel tego statusu jest użyteczny dla establishmentu władzy i chętny do współpracy z jego propagandową maszynerią, na ile gotów jest w zamian za apanaże legitymizować jako historyczny celebryta rządzące salony oraz ich Rysiów. Ci, którzy jak śp. Anna Walentynowicz zachowali dawną niepokorność także w III RP, są cichcem z należnej im chwały odzierani, żeby nie psuli oficjalnego obrazka. Gwiazdowie padają ofiarą tych działań do tego stopnia, że próbowano zablokować nawet ich rocznicowe spotkania z młodzieżą, kiedy organizował takie IPN. O to nie można mieć pretensji do Amerykanów, oni mają prawo nie wiedzieć, kto w Polsce jest kim, i traktować bohaterów jak zwykłych polskich obywateli.

I to właśnie jest haniebne. To, w jaki sposób amerykańscy biurokraci traktują zwykłych Polaków. Mają swoje powody, by regulować napływ gości z innych krajów, i mają do tego prawo ? to oczywiste, tego nikt nie neguje. Ale nie mają prawa zachowywać się tu z butą i lekceważeniem godną carskich czynowników, ani przejmować nawyków biurokracji komunistycznej, która każdego petenta zwykła traktować jak chwilowo tylko jeszcze nie przyłapanego oszusta.

Amerykanie boją się wpuszczać uboższych Polaków, w obawie, że będą u nich pracować na czarno. Od paru lat obawa ta jest mało uzasadniona ? wskutek deprecjacji dolara po prostu się to już nie opłaca. Ale nawet gdy była uzasadniona, nie usprawiedliwiała traktowania z buta każdego, kto chciałby na przykład odwiedzić rodzinę, a nie może się wykazać, że jest właścicielem fortuny. Nie do przyjęcia są procedury przypominające policyjne przesłuchanie zatrzymanego na gorącym uczynku złodziejaszka. Tym bardziej nie do przyjęcia jest mnożenie biurokratycznych przeszkód, stosowanie internetowych formularzy, które nie dają się wypełnić, ani zachowanie konsulów godne kolonialnych namiestników gdzieś w głębokiej dziczy (przykłady we wspomnianym liście).

A już absolutnym skandalem jest stworzenie z wydawania amerykańskich wiz intratnego przemysłu, intratnego głównie dzięki pieniądzom wyłudzanym w formie różnych wyśrubowanych i bezzwrotnych opłat od petentów, których i tak się potem załatwia kopniakiem w siedzenie. Ręce opadają, gdy czyta się, że nawet za najniezbędniejsze informacje telefoniczne narzucają amerykańskie konsulaty taksę jak za seks-telefon: 4,88 + VAT. To już można tylko powtórzyć za Gwiazdami: wiemy, że supermocarstwo znalazło się w kryzysie, ale czy naprawdę aż tak głębokim, że musi się ratować łupieniem Polaków?

Jako człowiek wiekowy pamiętam czasy, gdy Ameryka była przez Polaków powszechnie lubiana i szanowana. Dziś w badaniu „kogo powinien jako pierwszego zaprosić do Polski nowy prezydent” Barack Obama uplasował się daleko nie tylko za przedstawicielami Unii Europejskiej, ale także za prezydentem Rosji. Wiele, doprawdy, zrobili przez ostatnich dwadzieścia lat Amerykanie, aby ostudzić w Polakach sympatię do siebie, i jak widać ? udało im się.

Bo, jak to ktoś celnie zauważył: w stosunkach z Ameryką bardziej opłaca się być ich zajadłym wrogiem, jak Francuzi czy Niemcy. Bo Ameryka wrogów szanuje. A przyjaciół ? wręcz przeciwnie.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/07/03/ukochani-aroganci/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/ramka]

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?