Igor Janke: czy powstanie nowa partia?

Kandydaci do tworzenia nowej formacji muszą wiedzieć, dlaczego chcą nam zawracać głowę. Jeżeli jedynym ich celem jest chęć oderwania się od przywódcy, który przestał im się podobać, to mogą dać sobie spokój – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 09.11.2010 10:29 Publikacja: 09.11.2010 00:50

Igor Janke: czy powstanie nowa partia?

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Wśród elit i komentatorów politycznych panuje przekonanie, że na wieki wieków jesteśmy skazani na Platformę i PiS, każda zaś próba powołania nowego ugrupowania jest skazana na porażkę. Dlaczego? Bo ordynacja wyborcza promuje wielkich. Bo ustawa o finansowaniu partii to wielkim daje pieniądze. Bo napięcie tak wielkie, że cała uwaga opinii publicznej skupiona jest na dwóch antagonistach, którzy celowo podgrzewają atmosferę. Bo nie ma kandydata na wyrazistego lidera, który mógłby się zmierzyć z charyzmą Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Bo dotychczasowe próby okazywały się porażką – za koronny dowód podaje się tu zwykle klęskę projektu Polska XXI oraz losy takich polityków jak Ludwik Dorn czy Marek Jurek, a ostatnio słabe loty głośnego projektu Janusza Palikota.

Czy nowa centroprawicowa inicjatywa polityczna, gdyby się taka pojawiła, byłaby więc z góry skazana na klęskę? Moim zdaniem wszystkie podane wyżej argumenty są do obalenia.

[srodtytul]Kiedyś się udało[/srodtytul]

W dość powszechnej ocenie oba ugrupowania nie spełniają oczekiwań, nie odpowiadają na prawdziwe wyzwania, nie prowadzą polityki, która rozwiązuje rzeczywiste problemy Polaków. Dlaczego mamy więc zakładać, że Platformy Obywatelskiej i PiS nic zastąpić nie może? Czy nad Polską wisi fatum? Jesteśmy skazani na marną i pustą politykę?

Wielu obserwatorów – ja również – marzyło o dwubiegunowym podziale sceny politycznej. Wydawało się, że PO i PiS mogą stworzyć korzystny dla Polski model. Ale tak się nie stało.

Przypomnę, że dziesięć lat temu nie było ani Platformy ani Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy biadolili, iż polska prawica nigdy nie będzie umiała się zjednoczyć i stworzyć sensownego projektu – historia AWS miała być tego dowodem. Wkrótce pojawiły się jednak dwa środowiska, którym udało się stworzyć silne partie. Udało się, bo miały pomysł, zdeterminowanych działaczy, trafiły na dobry czas i słabość konkurentów.

Skoro więc wtedy się udało, to dlaczego miałoby się nie udać teraz?

O PiS, odkąd utraciło władzę, mówi się, że nie może się odnaleźć. Ale trwa jako największa siła opozycyjna. Rządy Platformy krytykują nawet jej najzagorzalsi zwolennicy. Ale ciągle ma bardzo wysokie poparcie. Dlaczego tak się dzieje? Bo nikt dotąd nie przedstawił wyborcom sensownej alternatywy. Bo nikt nie zabrał się za jej budowanie z wizją, jasnym przekazem, precyzyjnym planem i konsekwencją. Z wiarą i determinacją.

Polska XXI była atrakcyjnym projektem przez jeden dzień. Potem stawała się coraz bardziej ekskluzywnym i niemrawym klubem dyskusyjnym, którego najsilniejszy filar Rafał Dutkiewicz najpierw hamletyzował, a potem zrejterował. To nie był projekt, który mógł porwać tłumy.

[srodtytul]Coś do powiedzenia[/srodtytul]

Ale to nie znaczy, że taki projekt nie może powstać i na tyle się rozwinąć, by konkurować z dwoma wielkim graczami. Owszem może. Musi jednak spełnić kilka warunków.

Przede wszystkim – powstać. Jego twórcy muszą sami głęboko uwierzyć w swoją szansę. Powtarzane przez niektórych politologów opinie, że wyborcy nie potrzebują dziś nikogo innego, są funta kłaków warte. Dopóki ktoś nie pokaże Polakom atrakcyjnego nowego tworu, dopóty nie powiedzą, że tego potrzebują.

Twórcy nowego projektu musieliby jednak nie tylko uwierzyć w to, że ma on sens, ale i mieć coś ciekawego do przekazania. Komunikat pod tytułem: „Już dłużej z takim PiS i Platformą nie możemy” ani nie wystarcza, ani nie przekonuje. To musiałby być całkowicie nowy przekaz, zdecydowanie różniący się od tego, który dziś dominuje w debacie publicznej. Przekaz pozytywny, konkretny i precyzyjny merytorycznie. Wykorzystujący nowoczesne techniki przekazu, sztuki narracji i marketingu, ale zawierający też atrakcyjną treść.

Ewentualni kandydaci do tworzenia nowej formacji muszą wiedzieć, dlaczego chcą nam zawracać głowę. Jeżeli jedynym ich celem jest chęć oderwania się od przywódcy, który przestał im się podobać i który ich po kolei wygania, to mogą dać sobie spokój.

Setki razy pisano już, że obecny system finansowania partii politycznych skutecznie betonuje obecny układ. To prawda, Platforma i PiS dostają olbrzymie pieniądze, SLD i PSL też niemałe. Nowi nie będą mieć nic. To jest przeszkoda, ale nie taka wielka jak jeszcze niedawno.

Od kilku lat przeżywamy rewolucję w sposobie komunikowania się. Internet i serwisy społecznościowe zmieniają rolę mediów i nośników reklamy. Aby skutecznie dotrzeć do odbiorców, nie trzeba już wydawać tak ogromnych kwot jak niegdyś. Oczywiście można je wydawać, bo każda kampania promocyjna przyjmie dowolnie wysoką kwotę. Ale dobrze opowiedziana historia i dobrze wykorzystane narzędzia dostępne za darmo albo prawie za darmo mogą być równie skuteczne jak tradycyjna kampania z wykorzystaniem drogich spotów telewizyjnych i wielkich billboardów.

Internet daje znakomite narzędzia do budowania struktury, pobudzania aktywności ludzi, mobilizowania ich do działania, a nawet gromadzenia środków. Wystarczy prześledzić, jak robił to Barack Obama w czasach, gdy nikt go nie znał i jak budował swoje zaplecze społeczne w trakcie, kiedy już był prezydentem.

Oczywiście Internet i to, co nazywa się Web2.0 albo i Web3.0 to nie żaden cudowny twór, który zastąpi myślenie, pomysły i ciężką pracę wielu ludzi. Ale jest narzędziem, jakiego dotąd nie było. W dzisiejszym marketingu od pieniędzy ważniejszy jest pomysł. Mając dobry pomysł, można dziś zmobilizować ludzi do najrozmaitszych działań. Przykładów jest sporo.

[srodtytul]Być jak Platforma[/srodtytul]

Za pewnik przyjęto, że ruch polityczny na dzień dobry musi mieć wyrazistego lidera, bo tak jest w PO i PiS. Ale czy na pewno to warunek konieczny? Czy przypadkiem nie mamy już trochę dość wodzowskiego modelu obu głównych ugrupowań?

Mam wrażenie, że model, który dziś obowiązuje i w PiS, i w PO, coraz mniej się ludziom podoba. Wyczuwam silną tęsknotę za ruchem społecznym czy politycznym, który daje swym działaczom znacznie więcej swobody, który chce wykorzystać ich kreatywność, pomysłowość i doświadczenia. Który jest ruchem obywatelskim takim jak... Tak, takim jak na początku miała być Platforma Obywatelska.

Przecież PO właśnie tym chciała się różnić od gnijących partii. Na początku nie miała jednego lidera, tylko trzech tenorów: Macieja Płażyńskiego, Andrzeja Olechowskiego i Donalda Tuska. I miała być platformą obywateli. To się spodobało. Po kilku latach z ruchu obywatelskiego Platforma przekształciła się jednak w partię wodzowską.

Dlatego też sądzę, że jeśli ktoś zaproponuje coś, co się będzie radykalnie różniło od oferty dominujących ugrupowań, może się spotkać z zainteresowaniem. Wyobrażam sobie ruch społeczny, który w początkowej fazie działania reprezentuje pięciu czy dziesięciu rzeczników, kipiących energią, ale też posiadających kompetencje i umiejętności zbudowania – jak się teraz mówi – ciekawej narracji. Wystarczy jeden dyrektor zarządzający i grupa liderów. Jeden przywódca pewnie z czasem i tak się wyłoni. Na początku wcale nie jest potrzebny. Wręcz przeciwnie, gdyż już na samym początku musiałby się zderzyć z charyzmą Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. A wtedy mógłby polec.

[srodtytul]Niechciane dzieci nic nie zdziałają[/srodtytul]

Nowa formacja, aby miała cień szansy, nie może się ograniczać – jak kiedyś Polska XXI czy potem Ludwik Dorn – do wezwania bojowego i oczekiwania na reakcję. Od początku musi mieć szczegółowy plan działania na co najmniej pół roku z góry. Musi to być więc formacja aktywna, nie reaktywna. Drużyna, której liderzy co dzień nadają ton publicznej rozmowie. Którzy sprawiają, że do codziennego obiegu wpada „ich temat”.

I co bardzo ważne – nie może być to grupa „przegranych działaczy”, niechcianych dzieci Jarosława Kaczyńskiego, pochlipujących, jak to niesprawiedliwie potraktował ich zły ojciec.

Czy te warunki są możliwe do spełnienia? Czy znajdą się ludzie wystarczająco zdeterminowani, pełni energii i pomysłów, by stworzyć nową formację? Wystarczająco odważni, by wiele zaryzykować? Tego nie wiem.

Wiem jedno, że gdyby taka formacja się pojawiła i zajęła choć kawałek sceny, mogłaby mieć ozdrowieńczy wpływ na polską politykę i debatę publiczną. Bo jeśli jeden gracz wprowadza nowe standardy, pozostali – broniąc własnych pozycji – będą się musieli do niego dostosować. I być może nawet niewielki początkowo ruch polityczny mógłby mieć nieproporcjonalnie duży wpływ na jakość polityki. Mógłby pomóc przełamać blokady, które rozwój wypadków nałożył na przywódców opozycji i partii rządzącej. A w następnym Sejmie takie ugrupowanie mogłoby być wygodnym partnerem koalicyjnym niemal dla wszystkich.

Czy jest to możliwe? Nie wiem, być może przemawia przeze mnie nadmierny optymizm. Ale polska polityka tak bardzo „spsiała”, że każdą szansę na przełamanie fatalnego impasu trzeba witać z zaciekawieniem. Pytanie tylko, czy ci, którzy o takim kroku myślą, mają wystarczające „cojones”, by się odważyć.

Wśród elit i komentatorów politycznych panuje przekonanie, że na wieki wieków jesteśmy skazani na Platformę i PiS, każda zaś próba powołania nowego ugrupowania jest skazana na porażkę. Dlaczego? Bo ordynacja wyborcza promuje wielkich. Bo ustawa o finansowaniu partii to wielkim daje pieniądze. Bo napięcie tak wielkie, że cała uwaga opinii publicznej skupiona jest na dwóch antagonistach, którzy celowo podgrzewają atmosferę. Bo nie ma kandydata na wyrazistego lidera, który mógłby się zmierzyć z charyzmą Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Bo dotychczasowe próby okazywały się porażką – za koronny dowód podaje się tu zwykle klęskę projektu Polska XXI oraz losy takich polityków jak Ludwik Dorn czy Marek Jurek, a ostatnio słabe loty głośnego projektu Janusza Palikota.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Płociński: Pakt migracyjny będzie ciążyć Rafałowi Trzaskowskiemu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemcy nie rozliczyli się z historią. W Berlinie musi stanąć pomnik polskich ofiar
Analiza
Michał Kolanko: Donald Tusk rzuca rękawicę Konfederacji. Ale walczy nie tylko o głosy biznesu
felietony
Przykra prawda o polityce międzynarodowej
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?