Zgodnie z polską konstytucją są dwa niedopuszczalne typy działań publicznych: nacechowane komunizmem i faszyzmem. Sąd zarejestrował ONR, więc zgodność jego statutu z porządkiem konstytucyjnym została zatwierdzona.
Wielokrotnie cytowano w mediach słowa działacza ONR Artura Zienkiewicza, który krytykował „demoliberalny syf”, odnosząc się do porządków panujących w naszym kraju. To z pewnością barwny język, choć mniej barwny niż posła Palikota. Ale jak rozumiem, ONR nie chodzi o krytykę demokracji, tylko liberalizmu, który nie jest oficjalną doktryną Rzeczypospolitej Polskiej.
Krytykom ONR można przypomnieć, że obecny przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso był za młodu maoistą, czyli komunistą bardziej radykalnym niż Moskwa i oskarżającym ją o rewizjonizm. Czy należało wykluczyć go do końca życia i pozwolić, aby pozostał radykalnym komunistą, czy może lepiej było pozwolić mu dojrzeć i dojść do wysokich urzędów publicznych?
Organizacje podnoszące alarm przeciwko Marszowi Niepodległości to w większości ugrupowania lewackie, które pozostają na marginesie konsensusu społecznego, np. Federacja Anarchistyczna, Młodzi Socjaliści, Kampania Palestyna, Boyówki Feministyczne, Czarny Sztandar. Wystarczy poczytać programy i manifesty, a włos się zjeży na głowie. Ludzie, którzy chcą zablokować marsz, powinni w pierwszej kolejności złożyć kwiaty na grobach poległych za wolną Polskę działaczy narodowych. Potem można zacząć dyskusję, ale nie w postaci zamieszek ulicznych planowanych przez lewackich zadymiarzy.