Płakałem po papieżu. Nie, wcześniej zacznę: w piątek chciałem tak tylko podpatrzeć w Internecie ślub Kate i Williama, kto by tam zajmował się takimi głupstwami... Ale wszedłem na strony BBC i obejrzałem wszystko, jak leci, nie mogłem wzroku oderwać, to było naprawdę porywające. W niedzielę płakałem po papieżu, ze wstydem przyznaję, że nie stać mnie było na żadną pogłębioną ocenę jego osiągnięć dla świata ani nawet własnej, raczej letniej religijności przy okazji. Tylko tak wspominałem papieża i wzruszałem się, wspominając.
W poniedziałek rano wywiesiłem na balkonie biało-czerwoną flagę, a zaraz potem dowiedziałem się, że Amerykanie zabili Osamę. Jak mówi premier, ludzie nie powinni cieszyć się ze śmierci innego człowieka, ale ucieszyłem się. Patrzyłem na setki Amerykanów wymachujących gwiaździstymi sztandarami pod Białym Domem i na Ground Zero i świętowałem razem z nimi.
Niewykluczone, że kieruje mną instynkt stadny i hipokryzja, nurzam się w typowo polskim zaściankowo-mesjanistycznym sentymentalizmie, ulegając jednocześnie globalnemu szaleństwu medialnemu oraz nacjonalistyczno-imperialistycznej obsesji sterowanej przez amerykańskich producentów broni. Możliwe też, że te kilka ostatnich dni – jakże burzliwych – pokazuje w bardzo skondensowany sposób linię podziału w wojnach kulturowych, które toczą się dziś na Zachodzie i w których również Polacy mają własny front.
Ślub Williama i korzenie narodu
Ponad połowa Brytyjczyków deklarowała brak zainteresowania królewskim ślubem. W Szkocji odbyła się zaledwie jedna uliczna impreza z tej okazji, w Anglii było ich zdecydowanie mniej niż przy okazji ślubu Karola i Diany przed 30 laty czy z okazji 50-lecia królowania Elżbiety II w 2002 roku. Oczywiście zainteresowanie zeszłotygodniowym wydarzeniem nie da się żadną miarą porównać do fali emocji, które wywołała wśród Brytyjczyków śmierć księżnej Diany w 1997 roku.
I myliłby się ktoś, kto by sądził, że desinteressement Brytyjczyków ślubem syna Diany i córki stewardesy to przejaw instynktu republikańskiego w narodzie (nikt przy zdrowych zmysłach nie chce zniesienia monarchii na Wyspach) albo buntu wobec dyktatu popularnych mediów, którym z pewnością zależało na podniesieniu rangi imprezy (Brytyjczycy są tak samo podatni na wulgarne i ogłupiające wytwory telewizji komercyjnych jak wszyscy inni).