Fair Trade i mikropożyczki nie pomogą na biedę

Łączenie biznesu ze zwalczaniem ubóstwa w krajach Trzeciego Świata jest coraz bardziej popularne. Niestety, często przynosi skutki odwrotne do zamierzonych – ocenia publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 31.01.2012 15:16 Publikacja: 30.01.2012 23:39

Fair Trade i mikropożyczki nie pomogą na biedę

Foto: ROL

W tych dniach serca alterglobalistów biją mocniej. Do Polski dziś przyjeżdża Mohammad Yunus, zwany bankierem ubogich, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 2006 roku za stworzenie koncepcji mikrokredytów. Jakaś mikropożyczka dla naszego rządu? Nie, ten pobrał już liczne makropożyczki i ma spory z tym kłopot. Yunus wygłosi w Krakowie wykład i zainauguruje rok spółdzielczości.

Pochodzący z Bangladeszu Yunus to postać niezwykła. W kryzysie, który skompromitował tradycyjnych bankierów, wręcz kultowa. Jego działalność przywoływano wielokrotnie na zakończonym właśnie dorocznym zjeździe finansjery i polityków w Davos, którego motywem przewodnim jest w tym roku „Wielka przemiana. Kształtowanie nowych modeli". Dużo mówi się o nowym kapitalizmie, nienastawionym tylko na zysk, idącym w parze z moralnością i interesem społecznym. Świat na miarę XXI wieku ma być zrównoważony i solidarny. Pasuje jak ulał do działalności Yunusa.

A jednak nie ma on obecnie zbyt wielu powodów do zadowolenia. Zarówno jego idea, jak i inne programy, które łączą biznes ze zwalczaniem biedy w krajach Trzeciego Świata, budzą coraz więcej kontrowersji. Sam noblista, promujący na całym świecie mikrokredyty dla biednych, ze smutkiem obserwuje ich deformację.

Lichwa zamiast mikropożyczki

Wszystko zaczęło się w 1983 roku od stołków z bambusa. Po powrocie ze studiów w Ameryce Yunus spotkał wytwarzającą je na wsi kobietę. Rano pożyczała bambus od kupca, a wieczorem musiała oddać mu gotowy wyrób. W ten sposób codziennie zarabiała równowartość dwóch centów. Yunus zauważył, że gdyby kobieta miała dziesięć razy większą kwotę na kupno materiału, mogłaby stołek sprzedać na rynku za cenę zdecydowanie wyższą, nie będąc uzależnioną od jednego kupca. Wtedy wymyślił koncepcję mikrokredytów dla biednych i poszedł z nią do lokalnych banków. Te uznały, że najprawdopodobniej postradał zmysły. Po pierwsze, nie można pożyczyć pieniędzy komuś, kto nie ma nic, a więc żadnego zabezpieczenia, po drugie, w grę wchodzą zbyt małe kwoty, by taka działalność się opłacała. Długo nie przejmował się odmową. Założył własny bank Grameen, który dziś ma blisko 10 mln klientów.

Pomysł z mikrokredytami na początku sprawdzał się znakomicie. Mieszkańcy wsi kupowali krowy, maszyny do szycia, rozkręcali drobne biznesy i poprawiali swój byt. Ze spłatą nie było większych problemów, bo cały system Yunus oparł na wzajemnych poręczeniach wśród lokalnej społeczności. Jak ktoś nie płaci, szkodzi innym, a wszyscy się znają. Nie trzeba jeździć do miasta. Co tydzień przedstawiciel banku pojawia się we wsi, by na miejscu zebrać raty i oferować nowe pożyczki. Pomysł podchwyciły szybko inne kraje. Pojawiły się tysiące instytucji finansowych oferujących podobne usługi.

Idea Yunusa ostatnio zaczęła jednak ulegać wypaczeniom. Nowe firmy weszły na rynek z ofertami na lichwiarski procent, korzystając z ogromnego popytu. Pożyczały pieniądze w praktyce każdemu, kto chciał, nie sprawdzając jego możliwości spłaty. Zamiast na konkretne cele rozwojowe, kredyty trafiały na konsumpcję. W efekcie wiele osób wpadło w pułapkę długu, a mikropożyczki stały się w Indiach czy Bangladeszu takim problemem jak osławione subprime w Ameryce, udzielane osobom znanym z wcześniejszego niespłacania długów. One przecież również miały cel społeczny – wyciągnięcie milionów wykluczonych Amerykanów z biedy, danie im szansy na kupno własnego domu. Teraz domy są licytowane, a ich mieszkańcy trafiają na bruk.

Podobnie jest w przypadku krajów Trzeciego Świata i mikrokredytów. Ponieważ wzrosła rzesza ludzi nieradzących sobie ze spłatą, instytucje finansowe, jak i urzędnicy zaczęli brutalnie egzekwować wszelkie zaległości. W Indiach doprowadziło to do fali samobójstw, łącznie z przypadkami samospaleń. W obawie przed zamieszkami władze zakazały nachodzenia dłużników w ich domach oraz ograniczyły przyznawanie kredytów. Nie tak to sobie wyobrażał Mohammad Yunus.

(Un)Fair Trade?

Jeszcze większe kontrowersje budzi ostatnio inny sztandarowy pomysł na wyciąganie z biedy mieszkańców Trzeciego Świata. Wartość Fair Trade, czyli sprawiedliwego handlu, rośnie co roku o blisko jedną piątą i sięga już 3 miliardów euro. Ruch ten powstał, by zapewnić rolnikom wyższe dochody, rynki zbytu oraz wyeliminować pośredników. Zamawia się np. kawę czy kakao po stawkach wyższych od rynkowych, ale w zamian lokalni producenci muszą przestrzegać wymogów ekologicznych i spełniać określone kryteria etyczne, np. nie mogą zatrudniać dzieci. W Europie takie produkty są droższe, ale dzięki logo Fair Trade mają zapewniony zbyt, bo wielu klientów woli kupować towary „wytworzone sprawiedliwie". W Polsce to inicjatywa jeszcze słabo znana, ale i u nas działają już sklepy oferujące wyłącznie produkty Fair Trade. Pierwszy otwarto w ubiegłym roku w Poznaniu.

Program budził początkowo same zachwyty. Zamysł wydawał się słuszny: dać biednym wędkę zamiast ryby czy wręcz ości, bo niewiele pieniędzy z międzynarodowej pomocy docierało do adresata. Po drodze ginęły w przepastnych kieszeniach warstwy rządzącej i skorumpowanych biurokratów.

Biopaliwa, które miały prowadzić do ograniczenia emisji dwutlenku węgla, skutkują jej zwiększeniem, pod rzepak czy soję karczuje się bowiem olbrzymie połacie lasów, które normalnie by go wchłaniały

Niestety, Fair Trade się nie sprawdza. Do takich wniosków doszło brytyjskie Centrum im. Adama Smitha oraz Victor Claar, autor głośnej książki „Sprawiedliwy handel? Czy Fair Trade rzeczywiście zwalcza problem ubóstwa". Na sprawiedliwym handlu zyskuje tylko niewielka grupa farmerów, a pogarsza się sytuacja pozostałych, którzy nie są w stanie konkurować na zasadach rynkowych z jego uczestnikami.

Fair Trade zaczyna jawić się jako szkodliwy interwencjonizm, faktyczne subwencjonowanie produkcji w kilku wybranych krajach (wcale nie najbiedniejszych, jak Meksyk) i promowanie nieefektywności gospodarczej. Nie dość, że utrzymuje plantatorów w permanentnym ubóstwie, to wciąż zachęca kolejnych do przystępowania do spółdzielni produkcyjnych, działających w ramach Fair Trade. A w ten sposób, zwiększając produkcję, doprowadza się do obniżenia cen. „Pomimo swoich wspaniałych intencji, jak również szczerych ofiar pieniężnych, ponoszonych przez konsumentów przy wyborze droższej kawy ze sprawiedliwego handlu, nie doprowadzi on nigdy do długoterminowego wzbogacenia biednych. Zamiast tego tworzy się dodatkową zachętę dla ubogich na pozostanie przy pracy, która nigdy nie przyniesie większych zysków niż w tej chwili" – pisze Claar.

Ten tak zwany sprawiedliwy handel można porównać do lansowania biopaliw. Piękna idea, która miała prowadzić do ograniczenia emisji dwutlenku węgla, doprowadziła tylko do jej zwiększenia: pod rzepak czy soję karczuje się bowiem olbrzymie połacie lasów(m.in. Amazonii), które normalnie by go wchłaniały.

Klucz w rękach państwa

Ani system mikropożyczek, ani Fair Trade nie doprowadziły nigdzie do znaczącego przyspieszenia wzrostu gospodarczego czy ograniczenia nędzy. Nie są w stanie tego dokonać tacy idealiści jak Yunus czy przekazujący ostatnio ogromne środki miliarderzy-filantropi z Ameryki.

Niewiele daje też pomoc innych państw. W tym miejscu warto napiętnować towarzyszącą jej obłudę. To w końcu rządowe dotacje do rolnictwa w USA i Unii Europejskiej powodują, że nie jest z nim w stanie konkurować nie kto inny, jak właśnie farmer z krajów Trzeciego Świata.

Kraje te i ich społeczeństwa nie będą się bogacić, dopóki rozwoju nie będzie hamował ich niewydolny i skorumpowany aparat państwowy. To największa przeszkoda. Biedne państwa muszą przejść głębokie reformy społeczne i gospodarcze. Dobrym wzorcem jest Brazylia. Poprzedni prezydent Inacio Lula da Silva, skądinąd były związkowiec, powiódł swój kraj do grona mocarstw ekonomicznych – w ciągu ośmiu lat rządów podwoił PKB do kwoty 2 bln dolarów. Umiał połączyć reformy wolnorynkowe z wyciąganiem milionów ludzi z biedy. W efekcie 40 mln Brazylijczyków żyjących dotąd w ubóstwie zasiliło szeregi klasy średniej.

Biedne kraje stają obecnie przed niepowtarzalną szansą, a to dzięki domagającym się coraz wyższych płac Chińczykom. Bardzo szybki wzrost kosztów produkcji w Państwie Środka skłoni wkrótce zagranicznych inwestorów do szukania nowych lokalizacji. Trzeba ich tylko przyciągnąć. A to może skuteczniej wyrwać z nędzy niż nawet najbardziej wyrafinowane programy socjalne czy pomocowe.

W tych dniach serca alterglobalistów biją mocniej. Do Polski dziś przyjeżdża Mohammad Yunus, zwany bankierem ubogich, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 2006 roku za stworzenie koncepcji mikrokredytów. Jakaś mikropożyczka dla naszego rządu? Nie, ten pobrał już liczne makropożyczki i ma spory z tym kłopot. Yunus wygłosi w Krakowie wykład i zainauguruje rok spółdzielczości.

Pochodzący z Bangladeszu Yunus to postać niezwykła. W kryzysie, który skompromitował tradycyjnych bankierów, wręcz kultowa. Jego działalność przywoływano wielokrotnie na zakończonym właśnie dorocznym zjeździe finansjery i polityków w Davos, którego motywem przewodnim jest w tym roku „Wielka przemiana. Kształtowanie nowych modeli". Dużo mówi się o nowym kapitalizmie, nienastawionym tylko na zysk, idącym w parze z moralnością i interesem społecznym. Świat na miarę XXI wieku ma być zrównoważony i solidarny. Pasuje jak ulał do działalności Yunusa.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę