Po czym wyjaśnił, że policja nie może go z miejsca usunąć, jako że stoi z kolegami na prywatnym gruncie rolnika Krzysia, który udzielił zgody na zajęcie jego ziemi w celu stania. Ciężarówek blokujących wjazd na budowę także nie dało się usunąć, ponieważ akurat-co za niewyobrażalny pech - się popsuły. Wysocy rangą oficerowie policji krążyli godnie i całkowicie bezsilnie z założonymi z tyłu rękoma wokół pana Ochnio, udając, że mają jakiś wpływ na bieg wypadków.
Pamiętają państwo producenta papryki Stanisława Kowalczyka, który pytał premiera, jak żyć? To było miesiące temu, podczas kampanii wyborczej. Piotr Ochnio to Paprykarz 2.0. On już nie pyta, on grozi, choć Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad daje jeszcze czas do jutra, aby znalazła rozwiązanie finansowego impasu, w którym znaleźli się podwykonawcy dłubiący przy rozgrzebanej A2. Potem będzie blokował.
Wszystko wskazuje, że na tym się skończy, ponieważ GDDKiA oznajmiła, że stroną w konflikcie pomiędzy podwykonawcami a wykonawcą nie jest, nic o tym nie wie, nie rozumie, nie zna, zarobiona jest. No, ewentualnie może łaskawie odgrywać rolę rozjemcy. A jak już w tę rolę wejdzie, to się negocjacje z upadającym wykonawcą, firmą Dolnośląskie Surowce Skalne, przeciągną na czas po Euro, a wtedy blokady już tak bardzo propagandowemu teatrzykowi rządu nie zaszkodzą.
Trzeba tu przy okazji przyznać, że rząd ma bardzo szczęśliwą rękę do wyboru wykonawców i inwestorów. Zaczęło się od inwestora z Kataru (obecna wizyta pana premiera w krajach arabskich daje nadzieję, że będzie ciąg dalszy), potem był Covec, teraz DSS.
Miejmy nadzieję, że pan Ochnio wie, na co się porywa. Wszak producentów papryki wkrótce po spotkaniu Paprykarza z szefem rządu, całkiem przypadkiem rzecz jasna, zaczęło odwiedzać niezależne, niezawisłe i odzyskane CBA. Właścicieli firm budowlanych może nawiedzić urząd skarbowy, inspekcja celna, a później się nagle okaże, że znaczna część z nich handlowała narkotykami, dopalaczami i podróbkami viagry z Chin.