Utracona sympatia

Polska jest dziś tak niechętna Stanom Zjednoczonym, jak Niemcy czy Francja przed kilkoma laty. To niedobra tendencja – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 19.09.2012 19:20

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Tegoroczne wyniki badań Transatlantic Trends realizowane przez amerykański think tank German Marshall Fund są niepokojące. W Polsce dramatycznie spada wiara w to, że NATO jest gwarantem naszego bezpieczeństwa. Z najbardziej proamerykańskiego narodu staliśmy się jednym z najbardziej sceptycznych wobec Stanów Zjednoczonych. Straciliśmy wiarę w sens międzynarodowych misji militarnych - nasze poparcie dla tego typu ekspedycji jest najniższe w Europie. Dla przykładu aż 63 procent badanych Polaków uważa, ze Polska nie powinna brać udziału w ewentualnej interwencji w Syrii.

Samonakręcająca się spirala

Dlaczego te dane niepokoją? Bo otwierają szerokie pole do działania dla populistycznych polityków. Bardzo łatwo będzie teraz grać na rosnącym zwątpieniu w rolę sojuszu północnoatlantyckiego czy Stanów Zjednoczonych. Kiedy tylko 45 procent z nas wierzy, że NATO jest gwarantem naszego bezpieczeństwa, można pogłębiać te wątpliwości i grać na obawach. Kiedy zdecydowana większość Polaków jest przeciwna naszemu udziałowi w misjach międzynarodowych, partie rządzące - starając się przypodobać wyborcom mogą wycofywać czym prędzej polskie wojska z misji i odmawiać udziału w kolejnych. Czym to grozi? Słabnięciem naszej pozycji w NATO. A im bardziej będzie słabnąć nasza pozycja w sojuszu, tym bardziej będą rosły wątpliwości co do sensu inwestowania w naszą w nim obecność. Spirala może się nakręcić z łatwością.

-Przypomnijmy wypowiedzi Bronisława Komorowskiego z czasu kampanii prezydenckiej - to on zapowiedział szybkie wycofanie polskich wojsk z Afganistanu. Co będzie podczas następnych kampanii? Wyobrażacie sobie już państwo tę licytację? Takie deklaracje wzmocnią negatywne nastroje i za tym będą musiały pójść polityczne decyzje.

Utrata pamięci

Niedobra jest także spadająca popularność Ameryki i zaufanie do jej politycznego przywództwa w świecie. Wygląda na to, że Polacy w błyskawicznym tempie tracą historyczną pamięć.

Gdzie byliśmy 25 lat temu? Kto wtedy najsilniej wspierał polskie tendencje wolnościowe? Ameryka. Można powiedzieć, że obrona wolności i bezpieczeństwa jest w tym kraju ciągle podstawową wartością, ale można też wskazać po prostu na wspólnotę politycznych interesów. Czy to się tak bardzo zmieniło?

Spójrzmy na kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Czy w tej - dziś kluczowej dla nas sprawie - mamy więcej wspólnych interesów z Niemcami Francją, czy też ze Stanami Zjednoczonymi? Z Niemcami, które zbudowały gazociąg północny i de facto wzmocniły Gazprom gazowe ramię Kremla? Z Francją, która blokuje u siebie możliwości wydobycia gazu łupkowego i lobbuje w tej sprawie w Brukseli? Czy też z USA, które mają dziś najniższe w świecie ceny energii i wysyłają swoje firmy do Polski, by wydobywały u nas gaz z nowych źródeł - gaz, który może nam przynieść ekonomiczną prosperity i energetyczną niezależność?

Oczywiście w Unii Europejskiej - w Niemczech i we Francji mamy ogromną ilość interesów, a będziemy mieć ich jeszcze więcej. Unia jest i będzie dla nas bardzo ważną polityczną i gospodarczą instytucją. Oczywiste jest więc, że nasze miejsce jest w Unii. Ale bez silnego partnerstwa z Ameryką, Europa, a zwłaszcza Polska i Europa Środkowa, będą słabsze. Dlatego tendencje ujawnione w badaniach GMF uważam za bardzo niedobre. Niedobre to nie znaczy nieodwracalne. Jednak, żeby się zastanawiać nad tym, jak zmieniać nastroje, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: co się stało? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Błędy, w moim przekonaniu, popełniono po obu stronach oceanu. I po obu stronach te błędy popełniały różne obozy polityczne.

Odwrót z przytupem

Zacznijmy od Ameryki. Błyskawiczna interwencja w Iraku i sposób jej przeprowadzenia z dzisiejszej perspektywy rzeczywiście nie wydają się dobrym posunięciem. Przesłanki do niej okazały się nie do końca prawdziwe, a skutki kontrowersyjne. Ameryka z jednej strony pokazała siłę i stanowczość wobec wrogów zachodniej cywilizacji, ale też administracja Busha nie próbowała w rozsądny sposób przekonać europejskiej opinii publicznej i europejskich elit do swojej polityki.

-Ówczesny polski rząd i prezydent, czyli ekipa Leszka Millera i Aleksander Kwaśniewski, poparli Amerykanów. Patrząc z tamtej perspektywy - postąpili słusznie. Niesłusznie jednak nie próbowali tego w żaden sposób wykorzystać. A szkoda, bo wtedy był znakomity moment na negocjacje mogły to być tańsze samoloty, ale mogły też współpraca uniwersytetów, stypendia Fullbrighta czy nieszczęsne wizy. Kongres mógł wtedy wszystko przegłosować.

-Potem przyszła ekipa Obamy, która nie dość, że odwróciła się od Europy, to zrobiła to z przytupem. Trudno zrozumieć, czemu służyła ta manifestacja. Amerykański prezydent, przyjeżdżając do Polski, nie zdecydował się na żadne publiczne wystąpienie. Wcześniej wycofał się z tarczy antyrakietowej w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę, a później mówił jeszcze o „polskich obozach śmierci".

Czy można się więc dziwić, że Polacy szybko tracili sympatię do Ameryki? Do tego dochodzi upokarzająca konieczność starania się o amerykańską wizę w ambasadzie, a także przecieki, że władze USA nieformalnie wspierają gigantyczne roszczenia majątkowe wysuwane przez organizacje żydowskie wobec Polski warte grube miliardy dolarów.

Jednocześnie nasz rząd ze swojej strony też „dokładał do pieca". Platforma oskarża PiS, że godził się na każde warunki Amerykanów. Ale przypomnijmy to rząd PO doprowadził do tego, że negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej bardzo szybko upadły. Jednocześnie ze strony rządu płynął mało zachęcający przekaz. Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski (dawny amerykanofil) sprawia niekiedy wrażenie, jakby nagle stał się amerykanofobem. Polski prezydent Bronisław Komorowski, rzucając dobry pomysł budowania polskiej tarczy, jednocześnie daje sygnały, że Ameryka i NATO przestają nas zabezpieczać. Że nie takie były intencje prezydenta? Może. Ale taki był skutek i takie wrażenie. Wystarczy poczytać, co pisała na ten temat zachodnia prasa. Być może dziennikarze nie zrozumieli myśli prezydenta i to oni znowu są winni...

-Kolejna rzecz nieprawdopodobna wręcz histeria w sprawie domniemanych więzień CIA nie mogła pozostać bez wpływu na wynik badań.

-Wskutek splotu tych okoliczności Polska przesunęła się na pozycje, które jeszcze kilka lat temu w swej niechęci do USA zajmowały Niemcy czy Francja.

Przywrócić zainteresowanie

Nie jestem zwolennikiem ani hurrapro- ani hurraantyamerykanizmu. Jednak zarówno doświadczenia historyczne, wspólny system wartości, korzenie kulturowe, jak i bieżące i długoplanowe interesy polityczne i gospodarcze każą nam traktować Amerykę jako ważnego sojusznika.

Co możemy zatem zrobić, by odwrócić tę tendencję? By Ameryka bardziej się nami interesowała i byśmy my, Polacy, mieszkańcy Europy Środkowej - i w ogóle Europejczycy nie odwracali się do niej plecami?

-Ameryka sama z siebie nie będzie gwarantem naszego bezpieczeństwa. Będzie nim tylko wtedy, jeśli będzie miała w tym interes. A będzie go miała, jeśli stworzymy normalne (nie specjalne) warunki do inwestowania w gaz łupkowy (tu trzeba pochwalić Radosława Sikorskiego, który od początku był entuzjastą tego projektu) dziś rząd wysyła niejasne sygnały do inwestorów.

-Gdy Amerykanie przerzucają swoje siły i środki do Azji, musimy inwestować w armię, budować siły regionalne (zaczątki tego są) z krajami z Grupy Wyszehradzkiej, ale też myśleć o bliskiej współpracy z państwami bałtyckimi i skandynawskimi. Trzeba budować własną obronność i nie żałować na to pieniędzy, a regionalne siły powinny być komplementarne wobec NATO. Jako koordynator silnego obozu Europy Środkowej możemy być dla Ameryki atrakcyjnym partnerem.

Politycy, elity intelektualne i media muszą zachować się w tej sprawie odpowiedzialnie i nie wykorzystywać każdej okazji do „jazdy" po partnerze, od którego naprawdę w dużym stopniu zależy nasze bezpieczeństwo.

Tegoroczne wyniki badań Transatlantic Trends realizowane przez amerykański think tank German Marshall Fund są niepokojące. W Polsce dramatycznie spada wiara w to, że NATO jest gwarantem naszego bezpieczeństwa. Z najbardziej proamerykańskiego narodu staliśmy się jednym z najbardziej sceptycznych wobec Stanów Zjednoczonych. Straciliśmy wiarę w sens międzynarodowych misji militarnych - nasze poparcie dla tego typu ekspedycji jest najniższe w Europie. Dla przykładu aż 63 procent badanych Polaków uważa, ze Polska nie powinna brać udziału w ewentualnej interwencji w Syrii.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem