D
rogi Robercie, piszę do Ciebie list, ponieważ prawdopodobnie jestem podsłuchiwany, a tak nagra im się co najwyżej stukanie klawiatury. Ponieważ naród i dziennikarze śpią, czuję się w obowiązku ogłosić alarm i rozkręcić ogólnopolską ostrzegawczą syrenę. Coś złego dzieje się z naszymi narodowymi symbolami, jakieś siły przypuściły brutalny atak na naszą i tak niepewną tożsamość. Nasze sztandary łopocą coraz mniej dumnie, a jak już łopoczą, to niezgodnie z prawdą historyczną (vide orzeł w „Bitwie pod Wiedniem”). Oto zatrważająca konsekwencja wydarzeń:
W
ysycha Wisła. Źródło natchnień poetów, nasza geograficzna ostoja i państwowy punkt orientacyjny. Z wojskowego punktu widzenia naturalna linia obrony. Chyba że nas zaatakują z obu stron, co przecież już się zdarzało. Co prawda nasz wysychający symbol, nasza królowa wysychając, odsłania zrabowane przez Szwedów skarby, ale marna to pociecha. Nawiasem mówiąc, popatrzyłem sobie, co to za skarby, i straciłem do Szwedów szacunek. Gorzej niż Ruscy. Przecież takie coś mogli u siebie wykuć, chciało im się dźwigać?
J