Bo dzisiaj wcale nie jesteśmy – jak chce jedna ze współzawodniczących partii i jak dużo wcześniej napisał Norman Davies w tytule swej już trochę zapomnianej książki – „sercem Europy". Raczej jej bękartem. Gdyby dzisiaj – 15 lat po wielkim poszerzeniu Unii o dziesięć państw – przeprowadzić referendum w tej sprawie, to nigdy nie zostalibyśmy przyjęci; takie są wyniki badań opinii publicznej w krajach Zachodu, które wtedy tworzyły Unię. Przeciwko Polsce – jako pierwszemu w dziejach państwu członkowskiemu – wdrożono postępowanie z art. 7 traktatu europejskiego o naruszanie zasad demokracji. Wcale nie dlatego, że uwziął się na nas antypolski Timmermans, ale dlatego, że sędziów wybierają nad Wisłą politycy, co narusza trójpodział władzy. „Sercem" byliśmy pewnie w czasach upadającej komuny, gdy nieoceniony prof. Davies pisał swą książkę, ale zaprzepaściliśmy własny dorobek, roztrwaniając pamięć Solidarności na grzebaniu po SB-eckich teczkach i w kłótniach emerytowanych przywódców.