Człowiek, który – z szacunku dla dziennikarzy – zwraca się do nich językiem, który ma nie urazić ich ateistycznych czy agnostycznych uczuć, a swoich rodaków prosi, by zamiast przyjeżdżać na inaugurację pontyfikatu, zaoszczędzone środki przeznaczyli na ubogich. Jest to papież, który – dzięki swojemu stylowi życia – będzie trafiał na czołówki mediów. A to dlatego, że sam zadzwoni do generała jezuitów, czym wprowadzi w szok portiera, albo uzna, że nie będzie nosił czerwonej pelerynki, którą przez wieki nosili jego poprzednicy, bo „karnawał już się skończył”.
Dyżurni krytycy papiestwa mogliby choć na chwilę zamilknąć i cieszyć się „wyśnionym papieżem” na wzór Jana Pawła I czy Jana XXIII. Ale nic z tego. Czujni obyczajowi rewolucjoniści już odkryli, że papież Franciszek nic nie zmieni i że całe jego zachowanie to tylko medialna szopka. Co innego, gdyby zdecydował się zlikwidować strukturę administracyjną Watykanu, rozwiązać nuncjatury apostolskie (takie postulaty już sformułował Tadeusz Bartoś), wtedy może zostałby uznany za „swojaka”. Albo – co w swojej analizie włoskich gazet sugeruje Jarosław Mikołajewski z „Gazety Wyborczej” – gdyby choć zrezygnował z przypominania o istnieniu szatana, wtedy też można by go uznać za dobrego. A tak, to wygląda, że on w złego ducha wierzy, a to przecież wstyd i średniowiecze.
I w sumie trudno się temu nawet jakoś szczególnie dziwić. Franciszek jest przecież – i to niezależnie od tego, czy odrzuci jakieś zwyczaje albo szaty z papieskich szaf – wciąż Następcą św. Piotra i Zastępcą Jezusa Chrystusa, widzialną głową Kościoła. A jako taki będzie przypominał te same prawdy o Jezusie Chrystusie jedynym zbawicielu ludzkości i szatanie, który wciąż na nas czyha (co już zresztą kilkakrotnie podkreślał), a dodatkowo bronić będzie wartości, których zniszczenie lewica wypisała na swoich sztandarach. Ot, choćby godności życia od poczęcia, którego – co w 2005 roku w homilii podkreślał kard. Jorge Maria Bergoglio – chrześcijanie mają bronić, choćby skazywano ich na śmierć. I z tej perspektywy to, czy papieżem jest Franciszek, Benedykt, Jan Paweł czy Pius, nie ma znaczenia. Zawsze jest to taki sam przeciwnik cywilizacji śmierci.