Lewica to nie celebryci

Jarosław Makowski nie udowodnił programowej bliskości SLD i PiS. Popłynął z nurtem politologicznych spekulacji, że taka koalicja może być opłacalna dla obu partnerów, więc jest możliwa. Równie dobrze można wróżyć z fusów koalicję PO-PiS – polemika europosła SLD.

Publikacja: 12.03.2014 00:48

Wojciech Olejniczak

Wojciech Olejniczak

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Jarosław Makowski, publicysta i dyrektor think tanku Platformy Obywatelskiej – Instytutu Obywatelskiego – dwukrotnie pochylił się na łamach „Rzeczpospolitej" nad stanem polskiej lewicy. Nasuwa się zatem refleksja, czy ta troska nie jest trochę faryzejska. Makowski pisze wszak o politycznych konkurentach partii, przy której afiliowany jest Instytut Obywatelski. Ze względu na dorobek autora biorę jego troskę za dobrą monetę.

Złudne nadzieje młodych Polaków

Makowski zarzuca lewicy, że ostatnie lata przespała na podwórku krajowym i europejskim. Nic bardziej błędnego. Przez ostatnie lata lewica stworzyła intelektualną odpowiedź na antykryzysową politykę realizowaną w całej niemal Europie przez Angelę Merkel i jej pomocników. Polityka cięć i zaciskania pasa nie przyniosła w Europie spodziewanych rezultatów.

Dlatego po kilku latach jazdy na jałowym biegu Europa zwraca się w stronę rozwiązań socjaldemokratycznych. Europejska lewica od kilku lat powtarza, że w centrum działania wszystkich instytucji europejskich powinno znaleźć się tworzenie nowych miejsc pracy. Od niedawna ten pogląd zyskuje coraz większe grono zwolenników.

Obecnie bez pracy w Unii Europejskiej pozostaje 5,5 mln osób do 24. roku życia. To tak jakby bezrobotni byli wszyscy mieszkańcy Litwy i Łotwy razem wzięci! Są państwa, gdzie bez pracy jest ponad połowa młodych Europejczyków.

Unijni przywódcy powiedzieli temu: dość. Komisja Europejska postanowiła realizować program opracowany przez Partię Europejskich Socjalistów „Europejska gwarancja dla młodych". Oparty był on na doświadczeniach Austrii i Finlandii. Szczególnie ciekawy jest przykład Austrii, gdzie rządzą socjaldemokraci, a bezrobocie jest najniższe w UE.

Program gwarancji zakłada, że państwo przedstawi młodej osobie ofertę pracy, szkolenia zawodowego lub dalszej nauki i to w ciągu zaledwie czterech miesięcy od zakończenia edukacji. Na walkę z bezrobociem wśród młodych Komisja przeznaczyła 6 mld euro.

Młodzi Polacy jednak będą żyć tylko nadziejami. Do Polski pieniądze nie trafiły. Nie przyjęto nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Losy „Gwarancji" można podsumować krótko: europejska lewica ją wymyśliła, Komisja Europejska dała pieniądze, a polski rząd nie potrafi jej wdrożyć.

Konkrety zamiast etosu

Makowski tęskni za etosem lewicy. Znam znakomitą książkę prof. Andrzeja Mencwela opisującą etos lewicy polskiej sprzed przeszło 100 lat. Znam osoby, które próbowały tę tradycję kontynuować, chociaż po 1989 roku wybrały neoliberalną nową wiarę.

Lewicy zamiast etosu bardziej potrzebne są konkretne polityczne rozwiązania. Jak trafnie zauważa Tony Judt, lewica powinna przede wszystkim bronić instytucji państwa opiekuńczego, które w czasach kryzysu okazują się niezwykle funkcjonalne.

Przede wszystkim jednak należy uznać, że spór polityczny w dzisiejszej Europie organizowany jest według odpowiedzi na pytanie, kto pokryje koszty wychodzenia z kryzysu. Prawica i lewica udzielają odmiennych odpowiedzi.

Prawica chce przerzucić koszty wychodzenia z kryzysu na klasę średnią i najbiedniejszych. Tą drogą idzie premier Donald Tusk. Niezależnie od opowieści, że jest „trochę socjaldemokratą", nie przywrócił 40-procentowej stawki PIT. Zamiast tego podniósł VAT, który jest podatkiem uderzającym najbardziej w osoby niezamożne, wydające większość pensji na bieżącą konsumpcję.

Na drugim biegunie jest lewica, która chce sprawiedliwego rozłożenia kosztów wychodzenia z kryzysu. Opowiadamy się za podniesieniem podatków osobom o najwyższych dochodach. Domagamy się wprowadzenia podatku od transakcji finansowych. Podatek ten wprowadzony w skali Unii nie tylko ograniczy spekulację i ustabilizuje rynki finansowe. Przyniesie także nawet 2 biliony euro wpływów w skali całej Unii. Pieniądze te będzie można przeznaczyć na pobudzanie gospodarki, tworzenie nowych miejsc pracy oraz rozwój nowoczesnych usług publicznych. Na wzmocnioną współpracę w zakresie podatku od transakcji zdecydowało się 11 państw członkowskich UE, w tym Niemcy i Francja. Nie trzeba dodawać, że Donald „trochę socjaldemokrata" Tusk na taki krok się nie zdecydował.

Taki jest też program Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Leszek Miller od dwóch lat dużo mówi o podatku od transakcji finansowych. Nic nie mówi natomiast o podatku liniowym. Pomimo to Makowski z uporem godnym lepszej sprawy polemizuje z poglądami Millera sprzed kilkunastu lat.

Doświadczeni kandydaci

Makowski zarzuca SLD, że wystawiliśmy na listach celebrytów zamiast ludzi „którzy – jak choćby Danuta Hübner czy Janusz Lewandowski – pokazali swoją polityczną i dyplomatyczną skuteczność". Nie będę wyzłośliwiał się na Platformie, która do Parlamentu Europejskiego wysłała pana Zulu-Gulę czy sympatycznego skądinąd Krzysztofa Hołowczyca. Czy to nie była, zarzucana przez Makowskiego SLD, poppolityka?

W obronie sportowców na listach SLD napiszę, że kilka lat temu mało kto się spodziewał, że Witalij Kliczko będzie partnerem do politycznych rozmów dla możnych tego świata. Istotniejsze jest to, że na listach SLD znajdziemy osoby o nie mniejszym dorobku od przywołanych przez Makowskiego tuzów Platformy.

Dr Krystyna Łybacka jest uznawana za jednego z najlepszych ministrów edukacji po 1989 roku.  Prof. Bogusław Liberadzki to niekwestionowany znawca spraw transportu. Prof. Adam Gierek jest ważnym graczem w brukselskiej rozgrywce o przyszłość polityki energetycznej. Dr Andrzej Szejna był nie tylko wiceministrem w resorcie gospodarki oraz Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Poznał także europejską politykę od kuchni, pracując we władzach Partii Europejskich Socjalistów. Osoby z podobnym doświadczeniem wypełniają listy SLD.

Schulz jak Obama

Makowski nie szczędzi cierpkich słów politykom Europy Plus, wskazując, że organizowanie spotkań założycielskich nowej formacji przy winie w Davos może być niestrawne dla elektoratu. Nie będę adwokatem konkurencyjnej listy. Mnie bardziej niepokoi, że liderzy Europy Plus nie są nawet w stanie zadeklarować, do jakiej grupy politycznej chcą należeć po ewentualnym uzyskaniu mandatu.

Przykładem jest Kazimierz Kutz, który zapytany, do jakiej frakcji będzie należał, odparł: „Nie wiem, no jakaś tam formacja demokratyczna, w to jeszcze się nie wgłębiałem specjalnie, to jest zresztą moim zdaniem mało istotne". Takie zachowanie znacznie bardziej zasługuje na napiętnowanie niż obecność na listach wybitnego sportowca, który skądinąd może niejednego zawstydzić swoją wiedzą.

Wybory do Parlamentu Europejskiego zadecydują o kierunku, w jakim rozwijać się będzie Europa. Po raz pierwszy najważniejsze europejskie partie polityczne wskażą przed wyborami swoich kandydatów na najważniejsze stanowisko w UE – funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej. Co prawda europejska centroprawica nie może się dogadać sama ze sobą co do osoby kandydata.

Lewica jednak jasno postawiła na obecnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Głos na SLD to głos na Martina Schulza. To głos za zmianą. Kompetencje przewodniczącego Komisji Europejskiej są nieporównywalne z kompetencjami prezydenta Stanów Zjednoczonych. Schulz niesie jednak taką nadzieję na zmianę, jak kilka lat temu za oceanem niósł Barack Obama. Wybór Martina Schulza oznaczać będzie zmianę priorytetów rozwoju Unii Europejskiej. Najlepiej opisał to sam przewodniczący Parlamentu Europejskiego, mówiąc, że chce Europy ratującej nie bankrutujące banki, lecz bankrutujących obywateli.

Inny zarzut Makowskiego wobec SLD dotyczy rzekomej chęci utworzenia przez Sojusz koalicji z PiS. Jest równie kiepsko udokumentowany co pierwszy. Leszek Miller wielokrotnie deklarował, że póki on będzie szefem Sojuszu, to koalicji rządowej z PiS nie będzie. „Gospodarka to obszar, gdzie jest najwięcej punktów wspólnych. PiS w retoryce jest socjalne, w praktyce zaś neoliberalne. To rząd Jarosława Kaczyńskiego obniżył podatki najbogatszym. SLD w retoryce brzmi podobnie jak PiS, ale w praktyce Leszek Miller chciał nawet wprowadzać, i to jako socjaldemokrata (!), podatek liniowy" – pisze Makowski.

Doprawdy na słabych przesłankach opiera się teza o rzekomym neoliberalizmie SLD, skoro trzeba ją udowadniać, przywołując wypowiedź Leszka Millera sprzed kilkunastu lat. SLD jako formacja nigdy nie opowiadał się za podatkiem liniowym. Natomiast PiS de facto taki podatek w Polsce wprowadził (32-procentowa stawka obejmuje garstkę podatników). I to wprowadził przy poparciu partii, która patronuje think tankowi Makowskiego.

Jaka piękna koalicja

W swoim tekście Makowski nie udowodnił programowej bliskości SLD i PiS. Popłynął z nurtem politologicznych spekulacji, że taka koalicja może być opłacalna dla obu partnerów, więc jest możliwa. Równie dobrze można wróżyć z fusów koalicję PO-PiS. Koalicję, która zresztą w 2002 roku zafunkcjonowała w wyborach samorządowych na poziomie wyborczym. Jeśli zestawimy upodobanie PO i PiS do obniżenia podatków najzamożniejszym, to okaże się, że taka koalicja jest bardziej możliwa, niż nam się zrazu wydaje. Eksperci Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA wykazali, że niezależnie od pozycji w „wojnie polsko-polskiej", w sporze o podział narodowego bogactwa PO i PiS siedzą w tym samym okopie. Na zmianach w systemie podatkowym i w polityce społecznej za rządów PiS najbogatsi zyskali 264 zł, najubożsi 42 zł miesięcznie. Za rządów PO najbogatsi zyskali 550 zł, najubożsi zaledwie 10 zł.

Jeśli pytaniem porządkującym europejską politykę jest to, „kto ma zapłacić za kryzys", to PO i PiS udzielają na nie takiej samej odpowiedzi. Kroi się nam piękna programowa koalicja ponad symbolicznymi podziałami.

Autor jest politykiem SLD. W latach 2003–2005 był ministrem rolnictwa, 2005–2008 – przewodniczącym Sojuszu Lewicy Demokratycznej

Jarosław Makowski, publicysta i dyrektor think tanku Platformy Obywatelskiej – Instytutu Obywatelskiego – dwukrotnie pochylił się na łamach „Rzeczpospolitej" nad stanem polskiej lewicy. Nasuwa się zatem refleksja, czy ta troska nie jest trochę faryzejska. Makowski pisze wszak o politycznych konkurentach partii, przy której afiliowany jest Instytut Obywatelski. Ze względu na dorobek autora biorę jego troskę za dobrą monetę.

Złudne nadzieje młodych Polaków

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Płociński: Pakt migracyjny będzie ciążyć Rafałowi Trzaskowskiemu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemcy nie rozliczyli się z historią. W Berlinie musi stanąć pomnik polskich ofiar
Analiza
Michał Kolanko: Donald Tusk rzuca rękawicę Konfederacji. Ale walczy nie tylko o głosy biznesu
felietony
Przykra prawda o polityce międzynarodowej
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?