I wcale nie dlatego, że ludzie nie chcą cię słuchać, jak to bywało z Kasandrą prawdziwą, ale dlatego, że najskuteczniejszy środek retoryczny, jakim jest „fabrykowanie konsekwencji" (czyli pokazywanie, dokąd może nas zaprowadzić przyjęcie lewicowych pomysłów), został nam odebrany. Nie dlatego, że lewicowe idee przestały mieć konsekwencje, lecz dlatego, że cokolwiek wymyśliłby prawicowy komentator, to okazuje się, że lewicowcy już zdążyli wprowadzić to w życie. Więcej, zdążyli przekonać siebie (a niekiedy i innych), że to w istocie nic złego.

Kilka przykładów z ostatnich tygodni. W Wielkiej Brytanii poinformowano, że ciała abortowanych dzieci (w nowomowie lewicy „abortowanych płodów" lub po prostu „odpadów powstałych w procesie czyszczenia macicy") były wykorzystywane do ogrzewana szpitali. Kilka dni później podobne informacje dotarły ze Stanów Zjednoczonych, gdzie maleńkie ciałka posłużyły do produkcji energii elektrycznej. Nikt nie wyjaśnił, czy ludzkie ciało przynosi dużo energii czy mało, ale sama informacja nie wywołała – poza nielicznymi grupami pro life – szczególnego skandalu. To ciekawe, bo nie ulega przecież wątpliwości, że rozwiązanie takie musi kojarzyć się z paleniem w piecach krematoryjnych ofiar Trzeciej Rzeszy.

Inny przykład też ze Stanów Zjednoczonych: trzy lesbijki, które właśnie „spodziewają się dziecka" (oczywiście matką zostanie tylko jedna z nich, bo procedury biotechnologiczne pozwalające im mieć wspólnie dziecko jeszcze nie weszły w życie), „udzieliły sobie" ślubu. Teraz będą razem wychowywać dziecko jako pierwszy lesbijski trójkąt. Dwie z kobiet: Doll i Brynn, zawarły już wcześniej legalne „homomałżeństwo". Po dwóch latach dołączyła do nich Kitten. Teraz cała trójka „się pobrała" podczas prywatnej ceremonii. Prywatnej, bo inaczej się nie dało. Państwo – jak twierdzą – je prześladuje. – W naszych oczach jesteśmy małżeństwem – opowiadała Brynn. – Płakałam, gdy widziałam, jak Doll i Kitten idą w moim kierunku razem ze swoimi ojcami. Gdy złożyłyśmy przysięgę, Doll i Kitten pocałowały najpierw mnie, a potem siebie nawzajem – opowiadała. Paniom do pełni szczęścia brakowało tylko dzidziusia. Więc Kitten dała się zapłodnić spermą anonimowego dawcy i „rodzinka" jest w komplecie.

Przed taką możliwością konserwatyści, w tym ja, przestrzegaliśmy od lat. Teraz aż boję się „fabrykować konsekwencje", bo może się okazać, że to, co było moim koszmarem, właśnie się dokonuje.

Autor jest filozofem, ?redaktorem portalu Fronda.pl