Zdumiewać może, jak równocześnie możliwe są dwa przeciwstawne zjawiska: z jednej strony rozumne wycofywanie się z sankcji nałożonych na Kubę, z drugiej natomiast poszerzanie ich zakresu wobec Rosji. O ile to pierwsze posunięcie demokratycznego prezydenta USA należy przyjąć z zadowoleniem, gdyż jest rozsądną decyzją, o tyle to drugie należy potępić, ponieważ jest co najmniej nierozważne.
Sankcje nałożone na Kubę – ze swoją kompromitującą USA już ponadpięćdziesięcioletnią historią – okazały się nieskuteczne i szkoda, że zrozumienie tego faktu aż tyle czasu zajęło niektórym w Waszyngtonie (i nie tylko). Co gorsza, są tacy po stronie konserwatywnych, by nie rzec reakcyjnych republikanów, którzy od razu po oświadczeniu Białego Domu zareagowali buńczucznymi stwierdzeniami, że dążenia do przywrócenia stosunków dyplomatycznych i normalizacji relacji amerykańsko-kubańskich będą blokować w Senacie, gdzie Partia Republikańska ma większość.
Sankcje nałożone na Rosję są także nieskuteczne. Nie udało się Zachodowi zmusić do zmiany kursu małej, ubogiej oraz słabej Kuby, nie uda się także wielkiej, zasobnej w paletę surowców i kapitał ludzki o znacznym potencjale oraz silnej militarnie Rosji. Zachodnie sankcje wobec tego kraju – do których nader gorliwie nawołują również polscy prawicowi politycy – w jakimś stopniu pociągają za sobą pogarszanie sytuacji gospodarczej, ale bynajmniej nie powoduje to zmiany reżimu politycznego i polityki zagranicznej Kremla. Wręcz odwrotnie. I podobnie jak przez długie lata na Kubie.
Umożliwia to władzom zrzucanie odpowiedzialności za swoje błędy i nieudolność w polityce gospodarczej na zagranicznego „wroga", który przecież oficjalnie głosi, że sankcje sprzyjać mają pogarszaniu sytuacji ekonomicznej kraju, na które są nakładane. Jakże często słyszałem, również od światłych ludzi – nie tylko w Hawanie i Moskwie, lecz również w Teheranie i Caracas – że za to, że jest źle albo coraz gorzej odpowiada zagranica, a nie własne władze. Nie sprzyja to solidaryzowaniu się z wartościami przyświecającymi zachodnim liberalnym demokracjom, a raczej okopywaniu się we własnych, które z kolei pod wieloma względami nie podobają się na Zachodzie.
Kiedy ropa zacznie drożeć
Jedyne, co tak naprawdę i poważnie szkodzi Rosji – a przy okazji również innym znaczącym producentom i eksporterom ropy naftowej – od Meksyku i Wenezueli przez Nigerię i Libię do Iraku i Iranu – to radykalnie obniżone ceny ropy naftowej. To wszakże nie jest skutkiem sankcji, a spowodowane jest innymi czynnikami, co skądinąd stanowi coraz większy problem również dla producentów ropy z łupków w USA.