Reklama

Piotrowska w Paryżu - felieton Anny Kozickiej-Kołaczkowskiej

Sam jej widok rozrusza atmosferę międzynarodowego sabatu bezpieczniaków.

Publikacja: 10.01.2015 17:58

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

„Wydarzenia, które mają miejsce we Francji w żaden sposób nie zagrażają Polakom" – uspokoiła naród Kopacz Ewa. To oczywiste. W razie czego, szafa po Donaldzie ma dopiero osiem lat. Jeszcze prawie nówka.

Poza tym, do stolicy Francji udaje się Piotrowska, a przy takim musicalu wysiada „Amerykanin w Paryżu". Kto, jak nie Piotrowska, „da radę"? Sam jej widok, z naszą, reprezentacyjną frontmenką w tle, bez pudła rozrusza przyciężkawą atmosferę międzynarodowego sabatu bezpieczniaków. Jeśli do tego Piotrowska zabierze ze sobą głowę i zagada po francusku, to tym lepiej. Nie ma grzyba, by wiadomość o tym, że wykluł się nam właśnie „Narodowy Plan Antyterrorystyczny na lata 2015 -2020" nie poraziła sztywniackiego towarzystwa. Wprawdzie, plan ten zrodził się dopiero w grudniu, lecz niewątpliwie 2014 roku. Śmiało można twierdzić, że już prawie rok temu. Lepiej chyba zawczasu sprawdzić, jak mówi się „łońskiego roku" po francusku.

Z kolei, bycie ofiarą Piotrowskiej jeszcze przez całe, przyszłe pięć lat szczególnie zabawne nie jest. Coraz bliżej nas, z prawa i z lewa, leje się prawdziwa krew. Korytarzem do Królewca wciąż swobodnie, tam i z powrotem, ciągną karawany złowróżbnej przyjaźni, a Piotrowska nic. Hekatomba terroryzmu francuskiego chowu przedziwnie skorelowana jest w czasie z nową odsłoną ofensywy na Ukrainę, lecz Piotrowskiej to nie rusza.

Piotrowska panicznie ponoć się boi, że ci, którzy dotąd nie mieli szampańskich widoków na ukraińską karierę upierając się przy Karcie Polaka, będą szachrować. Że kombinują, jakby tu najliczniej zwalić się jej na głowę, która wszak bywa czymś bezcennym. Czyżby zatem szkoła jaruzelszczyzny w Patriotycznym Ruchu Ocalenia Narodowego nie obrodziła refleksją, w jak oczywisty sposób bogata jest nasza ojczyzna w tysiące miejsc zakwaterowania w wojennej potrzebie? Czy dla prawdziwej, szczerozłotej jaruzelszczyzny liczyły się koszty, gdy trzeba było zapuszkować tabuny pensjonariuszy z najmniejszych miasteczek w kraju i dodać im drugie tyle zbrojnej warty? Nie tego spodziewałam się po etosie patriotycznej weteranki ruchu ocalenia naszego narodu, tym bardziej, że dopieszczania u celu ewakuacji przez chwatów z karabinami nasi rodacy ze Wschodu nie potrzebują.

Szczyptę optymizmu wlewa w serce fakt, że naród w chwili obecnej nieźle zna się już na języku bezwstydnych, pustych obietnic, na mowie cynicznej obłudy. Nie minęła bodaj godzina od męczącego spektaklu „studniówki", gdy górnicy postawili bez niedomówień sprawę, że słowa „plan naprawczy" oznaczają rozwałkę i zostali pod ziemią. Błyskawicznie wystawili świadectwo kompletnego braku zaufania do języka władzy. To efekt lat praktyki. W Grodzisku Mazowieckim już jakiś czas temu anonimowy graficiarz nabazgrał przy drodze przelotowej hasło:„KŁAMCZUSZEK!". Jedno słowo. Mądremu dość.

Reklama
Reklama

A po stu dniach burzliwego mieszania w szklance wody okazało się, że akurat w noc poprzedzającą studniówkę „Pan minister otrzymał zadanie i w pełni go ( tzn. „je" ) wypełnił." Jakby tego było mało, w szczęsny dzień studniówki powołano rankiem także Fundusz Rolniczy. Chytrze ustanowiony dla tych rolników, którzy będą prowadzić księgowość. Rolnicy niechybnie dotąd skaczą z radości. Górnikom zapowiedziano, że „Program przyjęty dziś przez Radę Ministrów ma ze Śląska stworzyć mocne centrum przemysłu". Niefortunnie, górnicy bez entuzjazmu odnieśli się do tego pachnącego świeżością, strategicznego programu na miarę polskiej Thatcher, którym ma się zająć- jako się rzekło – „minister eeeee...( tu nastąpił rzut oka na ściągę, ale kto by te wszystkie szczególiki spamiętał ) Kowalczyk!"

Wyobraźnia zawiodła górników nawet w kwestii wizji centrum naukowego zaplanowanego dla nich na okoliczność, gdy efekty „planu naprawczego" dobiją ich i ich rodziny. Wizji zarysowanej także w owocne przedpołudnie studniówki. „Na rządzie" – jak się wyraziła główna logistyczka kraju. Nie bez kozery godzina efektownej rekapitulacji studniowych sukcesów przesuwała się owego dnia raz za razem do popołudnia. W rezultacie na szalę rzucono nie tylko „kąkrety", ale „bardzo kąkretne kąkrety" – jak zapewniła nieszczęsnych poddanych frontmenka typową dla siebie frazą.

Lud okazał się jednak aspołeczny i mało patriotyczny. Zadekuje się taki w kopalni i nie robi na nim wrażenia argument, ile Kraśko, jako autorytatywny przedstawiciel Polaków oraz najmilszych władców, musi do niego dopłacać. Ma przy tym w nosie fakt, że jest to niewątpliwie modelowa sytuacja mitycznego podziału tubylców na Polaków – ludzi rozumiejących ciężkie poświęcenie władzy dla ich dobra - oraz podkastę zakompleksionych samolubów, którzy wzdragają się przed szansą zatrudnienia w instytucji naukowej, jaką władza im przyrzeka. W najbliższej, ma się rozumieć, przyszłości. Lud bywa nieludzko nieczuły na perswazję Kraśki. Nawet wówczas, gdy dobrotliwa władza tuż po Święcie Trzech Króli, zamiast przedłużyć sobie jeszcze cokolwiek długi łykend, wpada nie tylko na „pomys" – jako rzecze swoim własnym głosem - uczynienia ze Śląska istnej Doliny Krzemowej, ale także na ekstra program „Premia za jakoś w nauce"- jak twierdzi głośno i wyraźnie. Mimo, że przecież zawsze jakoś to będzie.

Popatrzmy zatem my na sprawy pozytywnie. Czymże byłby triumf ostatnich stu dni naszych sukcesów, gdyby podczas ich chwalebnego resume nie padł w końcu nasz ulubiony motyw? Czipsy! Będą ci one nareszcie wycofane ze szkolnych sklepików. Ale dopiero we wrześniu. Czuję, że kroi się z nich evergreen tegorocznej kampanii wyborczej. Chyba, że do tego czasu, będziemy mieli już inne problemy. Lecz nie załamujmy się. Zawsze istnieje szansa, że, wzorem Donka, porwą nam naszą Piotrowską do Paryża na bossa od terroryzmu, albo od lotnictwa. Może przy okazji skuszą się i na jej reprezentacyjną psiapsiółke. Ostatecznie, ta, jak nikt, zna się na czipsach.

felietony
Zuzanna Dąbrowska: Norki wygrały z psami
analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Analiza
Jędrzej Bielecki: Donald Tusk zawstydza Niemców
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niebezpieczna gra Zachodu z Rosją. Lepiej żeby Polska nie stała z boku
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama