Jest ciepła woda w kranie, fundusze unijne wydajemy prawidłowo, powinniśmy być dumni z hal widowiskowych, stadionów i autostrad, które z tej przyczyny powstają. Tym więcej, że zgoda i bezpieczeństwo są z nami. „Polacy wolą grillować, niż zajmować się polityką" – jak kiedyś stwierdził były szef tej formacji, dzisiaj konsumujący brukselskie zaszczyty. Za tę narrację poniósł dotkliwą karę – niby kozioł ofiarny – najmniej akurat winny Bronisław Komorowski.

Na przeciwnym biegunie jest tradycyjna narracja PiS-owska. Spisek przy Okrągłym Stole. Pasożytniczy „układ" komuchów, tajnych służb i platformerskich prominentów. Kondominium rusko-niemieckie. Zamach pod Smoleńskiem na jedynie słusznego prezydenta Rzeczypospolitej. Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie! Wokół tej narracji można zebrać batalion nieprzejednanych, ale nie na taką interpretację świata głosowały miliony Polaków, którzy wybrali prezydenta elekta. On sam chyba jeszcze nie wie, za czym się opowiedzieć, co rzec swoim wyborcom. Czasem półgębkiem przyzna rację PiS, który przecież wyniósł go do władzy, innym razem trochę się odetnie. Nic w tym dziwnego: jeszcze nie mieszka w pałacu, jeszcze ma trochę czasu, by posłuchać, jak bije serce dzisiejszej Polski.

Czy prezydent Andrzej Duda będzie w stanie zaprezentować własną narrację, która przyciągnie do niego rzesze ludzi – zwłaszcza młodych – głosujących nie tyle za PiS, ile za zmianą? Narrację o tym, że wprawdzie fundusze unijne są wzorowo wydawane, ale na beton, a nie na rozwój. O tym, że trzeba natychmiast przestawić gospodarcze zwrotnice, bo po roku 2020, kiedy fundusze się skończą, Polska utknie na mieliźnie. O tym, że wobec Rosji musimy dalej wspierać się na Berlinie i Brukseli, a nie na egzotycznym sojuszu państewek o rozbieżnych interesach. Bo dla zainteresowanych wyłącznie obiecankami pozostanie Paweł Kukiz, który w swych internetowych wypowiedziach przyrzeka, że gruszki wyrosną na każdej wierzbie.

Polska z chwilą upadku komunizmu potrafiła znakomicie wymyślić się na nowo, choć wydawała się do tego nieprzygotowana. W latach 2003–2004, kiedy wstępowaliśmy do Unii, nie trzeba było wiele myśleć, tylko brać, co dają. Dzisiaj nie wystarczy. Dotychczasowa scena polityczna zawaliła się bezpowrotnie. Nowa dopiero się wyłoni. Dla prezydenta młodych Polaków jest tam wiele wolnego miejsca. Jeśli on go nie zajmie, zgłoszą się inni.