To nie może być jednak odpowiedzialność zbiorowa. Musi być powiązana z konkretnymi zachowaniami i czynami. W tak zwanych publicznych mediach obok dyspozycyjnych wobec władzy propagandzistów pracują dziennikarze ze wszech miar profesjonalni i uczciwi. Nie ma powodów, aby ponosili konsekwencje działań swoich zwierzchników. To samo dotyczy innych dziedzin.
Dlaczego to takie ważne? Po pierwsze, jeżeli na serio mamy myśleć o sanacji państwa, to jej elementem musi być przywrócenie cywilizowanych mechanizmów, również dotyczących odpowiedzialności. Zerwanie łączności pomiędzy czynami a ich konsekwencjami w Polsce Platformy było jedną z największych szkód, jakie ta partia wyrządziła krajowi. Właściwy mechanizm musi zostać przywrócony.
Po wtóre, ci, którzy chcą naprawdę Polskę naprawiać, a nie tylko zawłaszczać ją sobie, jak chcieli to czynić Lis i jemu podobni, muszą mieć zasady. Jakkolwiek staroświecko by to brzmiało – należy ich przestrzegać nawet wobec tych, którzy sami je nagminnie łamią. Takiej postawy oczekuję od polityków, urzędników, szefów mediów, którzy chcą naprawić państwo. Oczekuję uczciwego rozliczenia poprzedników, ale bez zbiorowych egzekucji i brzydkich chwytów.
Po trzecie, ponieważ inne postępowanie byłoby grą do własnej bramki. Ba, byłoby realizacją scenariusza wymarzonego przez tych, którzy dziś czują, że ich wygodny, zasobny świat oparty na zawłaszczeniu państwa za moment runie. Jedynej szansy na powrót dawnych porządków upatrują w pokazaniu, jak bardzo są prześladowani, sekowani, dyskryminowani. Trudno mieć wątpliwości, że o to właśnie walczy dzisiaj Tomasz Lis: skoro już ma polec, to niech przynajmniej będzie to śmierć męczeńska. A im więcej aktów męczeństwa można będzie pokazać, tym większą można mieć nadzieję, że sentyment się w końcu odwróci.
Po czwarte – i to jest kwestia strategiczna – bo nie da się w dłuższym okresie urządzić sprawnego państwa zgodnie z logiką Kodeksu Hammurabiego. Zasada odwetu i zbiorowej odpowiedzialności niszczy państwo od środka, inaczej niż konsekwentnie stosowana zasada odpowiedzialności za własne czyny i wyciągania konsekwencji, jeśli na to zasługują. Jeśli po brutalnym zawłaszczeniu państwa przez Platformę, to samo, tyle że z przeciwnym biegunem, miałoby się dziać po zmianie władzy, spirala nakręci się o kolejny obrót, a reakcja przy następnym wahnięciu będzie jeszcze brutalniejsza.
Ślepa uliczka
Czy niebezpieczeństwo politycznej zemsty jest realne? Postawa nowego prezydenta, który powołał do Narodowej Rady Rozwoju ludzi najróżniejszych proweniencji i poglądów, pokazuje, że niekoniecznie. W wypowiedziach liderów PiS, w tym prezesa Jarosława Kaczyńskiego i kandydatki na premiera Beaty Szydło, także brak takich akcentów. Pojawiają się czasami niżej, przede wszystkim wśród zwolenników i wyborców największej partii opozycyjnej. I to jest zrozumiałe, to naturalna reakcja na lata upokarzania, traktowania jako tych gorszych, głupszych. Ale ci, którzy władzę wezmą, nie powinni tej presji ulegać. To ślepa uliczka.