To dlatego nie opowiada on już na ekranie historii, lecz tematy. Najpierw świat lekarzy, teraz polityki, a już niedługo polskiej piłki. Dzięki temu nie musi zaprzątać sobie głowy fabułą czy konstruowaniem postaci. Przestarzałe reguły opowiadania historii, zachowywania związków przyczynowo-skutkowych i prawdopodobieństwa zdarzeń nie krępują go w wypychaniu scenariusza mieszanką scen, które miały ponoć kiedyś miejsce w rzeczywistości.
Jak więc to jest, że reżyser tak – przynajmniej we własnej opinii – prawdomówny przedstawia w swoich filmach kompletnie zniekształconą wizję świata? Geniusz Vegi polega na tym, że stał się jednym z pierwszych twórców filmowych epoki postpiśmiennej. Epoki, w której człowiek jest w stanie doświadczać już tylko cząstek rzeczywistości, ale wciąż przypisuje sobie prawo do budowania na nich ogólnych wniosków i własnej – suwerennej, a jakże – wizji świata.