Spełni on funkcję podobną do tej, która przed wojną przypadła portowi w Gdyni. Miejmy nadzieję, że podobnie jak tamten w ogóle powstanie. Piotr Zaremba porównuje akcję billboardową z przedwojenną sprawą Gabriela Czechowicza – ministra, który pieniądze ze skarbu wziął na partyjne cele. Marcin Palade opisuje dzisiejsze relacje w obozie władzy jako „grupę rekonstrukcyjną Sanacja". Inny publicysta – pierwszoligowy – z zawadiacką minką zgaduje, dlaczego Jarosław Kaczyński zostanie niebawem premierem, i stuka się w czoło, gdy w mig nie znajduję banalnej, jego zdaniem, odpowiedzi, że „Piłsudski był dwa razy". Polacy mają w głowie tylko II Rzeczpospolitą. O pierwszej zapomnieli. „Polska potrzebuje nowego Eugeniusza Kwiatkowskiego" – pisze popularna gazeta. W jej opowieści rola ta przypada wicepremierowi Morawieckiemu. A opozycja? Ma pakować szczoteczki i ciepłe kalesony, strach pomyśleć, kto będzie Witosem, a kto Ciołkoszem. Brakuje tylko Kasztanki Marszałka. Tak to w żartach lub w groźbach, a czasem z intencją komplementu dla polityków, współczesna scena polityczna zmienia się w film kostiumowy.