Dziś jest to odmiana Klubu Seniora. Właściwie gdyby pozamykali kościoły, to wszyscy starzy ludzie staliby na pocztach. Powód: oni muszą tam załatwić wszystkie te sprawy, które młodsi odwalają przez internet. A ci nie potrafią.

Tak więc prawo wstępu na pocztę mają ludzie z siwymi włosami, którzy nie pamiętają, po co przyszli, a najtrudniejszym etapem pobytu jest znalezienie portmonetki i wygrzebanie 20 gr bez wysypania wszystkiego. Ma dla starszych poczta wartość sentymentalną, bo pamiętają plakaty z instrukcją, jak wysłać telegram: „WUJEK UMARŁ STOP POGRZEB ŚRODA STOP PRZYŚLIJCIE KONIE NA DWORZEC". Konie! Młodzi mogą zrozumieć, że pasażerów z dworca odbierały konie. I w pewnym stopniu mają rację. Przypuszczam, że ostatni telegram w historii brzmiał: „DLACZEGO NIE ODPOWIADASZ NA MAJLE STOP CZY COŚ SIĘ STAŁO STOP ZAESEMESUJ ŻE TELEGRAM DOSZEDŁ".

Starszych przyciąga na pocztę oferta handlowa. Można kupić kukułki lub landryny pękające przy uderzeniu, czyli słodycze energetyczne z czasów młodości. Dziś wyparte przez bulle, bigboobsy i megatigery o smaku landrynek w płynie hamulcowym. Poczta jest też wąsko sprofilowaną księgarnią z gamą żywotów świętych i poradników typu „Usuń sam sobie miażdżycę". I starsi te książki kupują, a właściwie wypożyczają, bo nim dojdą do okienka, to już mają przeczytane. Poczta jest centrum rozrywki. Klienci mogą np. grać w automaty z numerkami. Taki automat naciśnięty wypluwa karteczkę z literą i numerem. Jaja przy tym są jak moherowe berety, bo oni zawsze wciskają nie ten klawisz, co trzeba. I potem wzywają ich tam, gdzie się wysyła paczki, choć przyszli po pieniądze.

Oprócz tego zawsze, gdy się zbliża ich numerek, wyskakują z poczty na chwilę kupić włoszczyznę i wracają, jak już przeszedł. No to stoją z tą włoszczyzną i czekają, że może wróci. Wyczekują aż do zamknięcia. Ale nawet ci, co nie wyskakują do sklepu, tylko grzecznie czekają, gubią te karteczki. Bo to najpierw z nudów ją rolują, potem zwiną w spiralkę i upuszczą na podłogę. I szukają. A okulary minus siedem, wokół sto karteczek, które spadły innym. Więc stoją bez karteczki. Urzędniczki do 10 rano jeszcze przyjmują według numerków, ale potem to już jest żywioł! Trafiają się nawet tacy, którzy wchodzą na pocztę, wciskają klawisz, zabierają karteczkę i wychodzą. Żeby mieć na zaś, jak przyjdzie awizo. W tej sytuacji sukcesem jest wyjście z poczty z czymkolwiek.

Wszystkim oburzonym, że żartuję ze starszych, oświadczam, że już mogę, bo jestem jednym z nich.