Przestają dziwić drogerie, butiki z ubraniami i galerie z meblami, których jedynym adresem jest internetowe WWW.

Nietrudno zgadnąć, czemu tak się dzieje. Czas jest dla nas coraz cenniejszym dobrem. Ponad atrakcje weekendowego wypadu do centrum handlowego, okupionego rozpaczliwymi próbami znalezienia wolnego miejsca na parkingu (a potem samochodu), wybieramy zacisze własnego mieszkania, w którym to samo możemy kupić szybciej, spokojniej i na ogół taniej. Wystarczy uruchomić przeglądarkę.

Jest też i druga przyczyna. Ceny dostępu do sieci spadają, oferuje go coraz więcej firm i proces ten będzie narastał. A wraz z nim będzie przybywać placówek handlu elektronicznego.

W tym nowym, komfortowym, wspaniałym e-świecie brakuje tylko jednej rzeczy – urzędów. Według wszelkich rankingów Polska wlecze się w ogonie cywilizowanego świata, jeśli chodzi o możliwość załatwienia urzędowych spraw przez Internet. W innych krajach Europy nie ruszając się sprzed ekranu komputera, można zarejestrować samochód, wyrobić dowód osobisty czy zapisać dziecko do szkoły. W Polsce jest wciąż inaczej – miłość naszych biurokratów do człowieka jest tak wielka, że nie mogą się wyrzec przyjemności kontaktu z żywym petentem. Wielką wdzięczność zaskarbiłaby sobie nowa władza, gdyby to wreszcie zmieniła. Bo prawdę powiedziawszy, przyjemniej spędza się czas w realnym sklepie niż realnym urzędzie.