Jakiego asa ma Zdenek Bakala kontrolujący NWR, skoro obecną cenę akcji lubelskiej kopalni na GPW a cenę akcji w wezwaniu dzieli przepaść?

Mówi się, że żeby mężczyzna zrobił sobie krzywdę, musi skoczyć ze swojego ego na swoje IQ (panowie wybaczą). Dziś akcjonariusze Bogdanki poturbowaliby się podobnie – decydując się na sprzedaż akcji w wezwaniu NWR za 100,75 zł, skoro na giełdzie dziś na otwarciu kurs Lubelskiego Węgla wynosił 114 zł (teraz spadł nieco ponad 113 zł). Główni akcjonariusze spółki, OFE, twardo utrzymują, że nie sprzedadzą jej papierów. Ja tam nie wszystkim wierzę, w każdym razie w powodzenie wezwania przy tej cenie tym bardziej wierzyć nie mogę (NWR zakłada, że by było ono udane, musi skupić 75 proc. akcji Bogdanki). Ale zarejestrowana w Holandii spółka kontrolowana przez czeskiego miliardera Zdenka Bakalę jest zdeterminowana, by przejąć Bogdankę. W tym celu liczy się z emisją akcji własnych za ok. 1,4 mld zł. Wszystko po to, by wzmocnić pozycję, ale też wejść do indeksu FTSE. (Sir) Bakala bowiem tam widzi miejsce NWR. Przy kapitalizacji koncernu rzędu 10 mld zł, dorzucając Bogdankę, której obecna kapitalizacja to ok. 3,8 mld zł, firma wygląda dość imponująco, nieprawdaż? Tylko jak się dobrać do Bogdanki, która jak cnotliwa panna wciąż się chowa przed zalotnikiem? Oto jest pytanie.

NWR jednak przy swojej konsekwencji i uporze, które pokazał już nie raz (np. odkładał debiut dwa razy, bo nie chciał zejść z ceny akcji, odsuwał emisję obligacji, a w efekcie zarabiał na nich więcej), może mieć asa w rękawie. Nie wierzę co prawda, że nagle zmieni drastycznie cenę, np. na 160 zł (przy takiej OFE mogłyby powoli zacząć myśleć o zbyciu Bogdanki), ale jakiś plan B na pewno ma. B jak Bakala. I już.