Tydzień temu „Rz” informowała o tym, że właśnie Piróg ma największe szanse na wygraną. Wiceprezesem spółki ds. finansowych został Zbigniew Mazur, były szef LOT Services i p.o. prezesa LOT. Poprzedni prezes Sebastian Mikosz podał się do dymisji w końcu września. Uznał, że nie jest w stanie sprostać wymaganiom właściciela, czyli resortu skarbu.
51-letni dzisiaj Marcin Piróg ma 25-letnie doświadczenie w zarządzaniu firmami w Polsce i za granicą. Jest wszechstronnie wykształcony: MSc (Mechanical Engineering) na Politechnice Lotaryńskiej w Nancy we Francji, MBA zrobił w INSEAD (Institut Européen d’Administration des Affaires) w Fontainebleau, a Advanced Management Program – kurs zarządzania dla menedżerów – w Harvard Business School w Bostonie. Karierę zawodową zaczął od stanowiska dyrektora w należącej do Totalu fabryce farb we francuskim Ripolin, potem kolejno w grupie Leaf, E.Wedel i polskim Carlsbergu, którym kierował przez osiem lat. Później był właścicielem spółek konsultingowych Lance i InDreams, wreszcie – od czerwca do września – prezesem Ruchu.
MSP oczekuje, że Piróg przyspieszy i dokończy rozpoczętą przez Mikosza restrukturyzację i doprowadzi LOT do prywatyzacji. W firmie czeka go trudna sytuacja. Wprawdzie udało się wynegocjować porozumienie z pilotami, ale spór i protest prowadzą pracownicy personelu pokładowego.
Marcin Piróg przejmuje linię w znacznie lepszej sytuacji finansowej, niż kiedy stanowisko to półtora roku temu obejmował Sebastian Mikosz – spółce groziło wtedy bankructwo. LOT po siedmiu miesiącach roku miał stratę operacyjną w wysokości 35 mln zł wobec 175 mln zł rok wcześniej. Ten wynik byłby lepszy, gdyby nie straty spowodowane wybuchem islandzkiego wulkanu.
Wiadomo, że sierpień też był na plusie, bo LOT, tak jak inne linie, otwiera nowe trasy i stopniowo podnosi ceny biletów przy zwiększeniu wypełnienia samolotów. We wrześniu wynik był również dodatni i m.in. dzięki różnicom kursowym wyniósł 60 mln zł.