Unia się dzieli, nie możemy stać z boku

Unia się dzieli. Najważniejsze państwa eurolandu wobec groźby załamania się wspólnej waluty postanowiły przyspieszyć reformy gospodarcze i polityczne. Problem w tym, że o zmianach decydować będą tylko one

Aktualizacja: 17.08.2011 02:59 Publikacja: 17.08.2011 02:59

Inne kraje Wspólnoty, takie jak Polska, nienależące do tego elitarnego klubu finansowego, nie będą miały nic do powiedzenia w sprawie. A przecież decyzje te przesądzą o przyszłym kształcie całej Unii Europejskiej.

Najbardziej śmiałe reformy gospodarcze i polityczne podejmowane są zazwyczaj w kryzysie, gdy nie ma czasu na ewolucyjne programy. Pod groźbą załamania

gospodarczego przeprowadzane są zmiany, na które w innej sytuacji nie zgodziłaby się większość polityków i obywateli. Tak właśnie jest w tej chwili.

Dwa najpotężniejsze państwa eurolandu zaproponowały innym krajom strefy, by ujednolicić zasady polityki gospodarczej, ustanowić wspólne władze, a nawet wprowadzić razem nowy podatek (od operacji finansowych). To korzystne rozwiązania. Pytanie, co to oznacza dla zewnętrznego obserwatora.

Otóż będziemy mieli dwie Unie. Pierwszą – ścisły związek kilkunastu, w większości bardzo bogatych państw. I drugą – strefę wolnego handlu luźnej federacji kilku państw, w większości znacznie biedniejszych. Do pierwszej – najbogatszego związku gospodarczego świata – wejdą nawet ci, którzy żyli rozrzutnie na koszt innych, ale przyjęli euro. Państwa z drugiej grupy będą mogły kandydować do eurolandu po spełnieniu ostrych, narzuconych warunków. Do tego czasu dostaną szansę uczestnictwa w dyskusji o kształcie służby zdrowia czy prawach człowieka, ale o gospodarce będą decydowali inni.

Reklama
Reklama

Ironią losu ten nieszczęśliwy podział Unii dokonuje się w czasie, gdy oficjalnie to Polska jej przewodzi. Trudno wprawdzie mieć pretensje do naszego rządu, że nie ma wpływu na ten proces. Wygląda na to, że najpotężniejsi zadbali, by grono państw podejmujących decyzje było jak najmniejsze. Mimo to fakt przewodzenia Unii zobowiązuje nas do zabiegania o to, by w dyskusji o przekształceniu Unii wzięły udział wszystkie jej państwa. To historyczny moment, który zdecyduje o przyszłości Europy. Nie możemy się temu bezczynnie przyglądać.

Inne kraje Wspólnoty, takie jak Polska, nienależące do tego elitarnego klubu finansowego, nie będą miały nic do powiedzenia w sprawie. A przecież decyzje te przesądzą o przyszłym kształcie całej Unii Europejskiej.

Najbardziej śmiałe reformy gospodarcze i polityczne podejmowane są zazwyczaj w kryzysie, gdy nie ma czasu na ewolucyjne programy. Pod groźbą załamania

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
ArcelorMittal odpowiada Instratowi
Opinie Ekonomiczne
Mikołaj Fidziński: Odrętwiały rynek pracy
Opinie Ekonomiczne
Greenpeace: Strategia PGE, czyli węgiel Schroedingera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Modlin odbudowuje się po PiS-ie
Opinie Ekonomiczne
Monika Różycka: Taniec zamiast rozkazu. O modelach przywództwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama