Co nam dadzą Krajowe Ramy Kwalifikacji

O systemie potwierdzania kompetencji mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak z Instytutu Badań Edukacyjnych

Publikacja: 08.08.2012 02:45

„Rz": Na razie niewiele się o tym mówi, ale  szykuje się  prawdziwa rewolucja dla firm szkoleniowych, szkół, uczelni  i wszystkich, którzy się  uczą. To wszystko przez krajowe ramy kwalifikacji. Co to takiego i  co to nam da?

Agnieszką Chłoń- Domińczak:

To raczej ewolucja niż rewolucja, która przechodzi teraz  przez całą Europę. W mniejszym stopniu  dotknie ona szkoły, bo one już od dłuższego czasu szykuje się do zmian: wprowadzana jest nowa podstawa programowa.  Krajowe ramy kwalifikacji na uczelniach też są elementem tego procesu.  Najważniejsza zmiana polega na tym, że każdy kto się uczy i każda instytucja, która uczy, będzie zwracać uwagę  na efekty  uczenia, a nie na liczbę godzin poświęconych na naukę. Chodzi o to by  świadectwa, dyplomy,  certyfikaty potwierdzały wiedzę i  umiejętności, czyli kompetencje, a nie to, że ktoś przez trzy dni  przesiedział na jakimś kursie.

Czy  po każdym kursie będziemy zdawali egzamin potwierdzający naszą wiedzę i umiejętności?

Nie będzie to konieczne, ale jeśli będziemy chcieli udowodnić nasze kompetencje,  potrzebny będzie egzamin, albo inna forma ich potwierdzenia.  Takie potwierdzone kompetencje to właśnie kwalifikacja. Będzie też można zrobić kilka kursów, a potem zebrać wszystko razem i w ramach jednego egzaminu przekształcić  nowe  kompetencje w kwalifikację.

Co to oznacza dla przysłowiowego Kowalskiego?

To, że decydując się  na  jakieś  szkolenie  będzie mógł oczekiwać określonych efektów uczenia się, a potem  iść do pracodawcy z dyplomem  potwierdzającym jego kompetencje. Dziś  pracodawcy rekrutując kandydatów bardzo często nie mają wiarygodnego potwierdzenia ich kwalifikacji. Stąd bierze się  dużo problemów z doborem właściwych osób.

Pracodawcy przestaną narzekać, że  dyplomy  niewiele  mówią o rzeczywistych umiejętnościach  absolwentów?

Przejście na język efektów uczenia się na pewno pomoże lepiej dopasować ofertę edukacyjną i programy kształcenia do potrzeb rynku pracy. Co więcej, dostosowanie naszych rozwiązań do Europejskiej Ramy  Kwalifikacji ułatwi  międzynarodową porównywalność naszych dyplomów i certyfikatów. Zagraniczny pracodawca widząc polską kwalifikację z dyplomem na poziomie  szóstym czyli z licencjatem, będzie wiedział, co to oznacza, gdyż będzie ona  miała odpowiednik w europejskiej ramie oraz w ramach poszczególnych krajów.

Dużo będziemy musieli jeszcze zmieniać?

Bardzo dużo już zrobiliśmy. Do nowego systemu są dostosowane  wszystkie zmiany w edukacji ogólnej, zmiany na uczelniach wyższych oraz wchodzące od września zmiany w szkolnictwie zawodowym, gdzie zmieniają się  podstawy  programowe, a w konsekwencji również zmieniać się będą egzaminy na kwalifikacje w zawodach. Teraz każdy zawód będzie się składał  z  kilku określonych kwalifikacji, co ułatwi zdobycie kolejnego fachu.  Nie trzeba będzie za każdym razem powtarzać całego programu,  bo wystarczy uzupełnić  już zdobyte kwalifikacje o jedną,  dwie nowe. Łatwiej  też będzie  potwierdzić to, czego nauczyliśmy się poza szkołą: na kursach, albo na własną rękę. Istotnym elementem nowego systemu jest to, że będziemy mogli  uzyskać uznawane na rynku kwalifikacje potwierdzając  wiedzę  i umiejętności  zdobyte na różne sposoby.

Czy w nowym systemie  będę mogła  ucząc się sama zdobyć np. kwalifikację psychologa?

W przyszłości – uczelnia będzie mogła uznać kompetencje nabyte wcześniej, ale jednak będzie wymagane ich uzupełnienie, a co najważniejsze – zdanie egzaminów. Już dzisiaj w szkolnictwie wyższym funkcjonuje system ECTS, który pozwala uwzględniać zaliczenia zdobyte gdzie indziej. Ale jednak na to trzeba będzie jeszcze poczekać, na razie wdrażamy rozwiązania wprowadzone w ostatnich latach.. Budujemy też podstawy nowego systemu na początku  trzeba określić ogólne wymagania, jakie znajdą się w Polskiej Ramie Kwalifikacji. Potem będziemy je rozwijać i   przypisywać do różnych branż. Co ciekawe, część branż na własną rękę opracowuje już swoje  sektorowe ramy kwalifikacji. Tak jest np. w finansach, gdzie instytucje finansowe z różnych krajów wspólnie przygotowały takie rozwiązania na europejskim poziomie. Również  sektor  budownictwa pracował  nad rozwiązaniami dotyczącymi walidacji, czyli potwierdzania pewnych kompetencji.

Wiadomo już, że będziemy mieli osiem ogólnych poziomów kwalifikacji, gdzie np. czwarty to będzie matura, a ósmy doktorat?

Tak, ale wszystko będzie jeszcze  określane w odniesieniu do konkretnych dziedzin  uczenia się.Na przykład zaawansowana wiedza w informatyce, jest czymś zupełnie innym  niż taka sama wiedza w   lingwistyce.  Istotne jest więc, by  precyzyjnie określić kryteria poszczególnych poziomów pomagając tym samym  instytucjom, które zajmują się przygotowaniem osób do uzyskania kwalifikacji, czy też ich egzaminowaniem.

Kiedy będziemy dostawać dyplomy z potwierdzeniem tego, co umiemy?

To trochę potrwa, ponieważ najpierw musimy mieć  rozwiązania, które zapewnią funkcjonowanie całego systemu. Planujemy, że powstanie krajowy rejestr, w którym  będą zapisane kwalifikacje i gdzie zostaną jasno zdefiniowane efekty uczenia się wraz z określeniem sposobu ich potwierdzania, czyli egzaminowania. Wpis do rejestru będzie oznaczał, że dana kwalifikacja spełnia oczekiwane standardy, np. to, że jakaś instytucja jest w stanie zagwarantować potwierdzenie  jej jakości.

Dopiero wtedy będziemy mogli dostać dyplom potwierdzający, że posiadamy kwalifikację na określonym poziomie. To wszystko wymaga nie tylko przejścia na nowy sposób myślenia, ale też pewnych zmian prawnych; zależy więc od  decyzji parlamentu i rządu.

Czy nowym  system będzie sitem, które pomoże odsiać dobre szkoły, oddzieli ziarno od plew?

Na pewno pozwoli  na weryfikację rynku szkoleń dla dorosłych, bo dziś nie ma tam żadnych standardów. Uczelnie  podlegają pewnym rygorom, są akredytowane. Natomiast idąc do firmy szkoleniowej nie wiemy, czego możemy oczekiwać. Jeśli wiemy - to dzięki opiniom znajomych, albo własnemu doświadczeniu. Planujemy, że powstanie taki system, w którym  każdy, chcąc uzupełnić swoje kompetencje, będzie wiedział, nie tylko, gdzie może to zrobić, ale też w jaki sposób będzie potem mógł potwierdzić to, czego się nauczył.

Jak to będzie  działać?

Na tym etapie jeszcze trudno powiedzieć, ale zakładamy, że w systemie będzie na pewno kilkaset kwalifikacji. W ramach naszego projektu spróbujemy  wstępnie przypisać do poziomów w Polskiej Ramie Kwalifikacji ok. 350 kwalifikacji, z czego większość -  ok. 200   - ze szkolnictwa zawodowego.  Dokładna liczba będzie zależała od potrzeb rynku. Nie tworzymy obowiązku wpisywania kwalifikacji do rejestru, ale tworzymy przestrzeń i zachęcamy instytucje, które  zarządzają kwalifikacjami by przystępowały do tego systemu.

Dlaczego mają to robić?

Ponieważ może się im to opłacać. Zakładamy, że  kwalifikacja wpisana do rejestru będzie ceniona przez pracodawców, przez pracowników. a więc instytucje , które ją oferują będą miały lepszą markę i pozycję na rynku.

„Rz": Na razie niewiele się o tym mówi, ale  szykuje się  prawdziwa rewolucja dla firm szkoleniowych, szkół, uczelni  i wszystkich, którzy się  uczą. To wszystko przez krajowe ramy kwalifikacji. Co to takiego i  co to nam da?

Agnieszką Chłoń- Domińczak:

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Rząd sięgnie po trik PiS-u
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Piotr Mieczkowski: Polska w cieniu cyberkolonializmu