ÏW pierwszym kwartale Rosja - największy producent węgla w Europie i piąty na świecie, sprzedała o ponad 21 proc. węgla więcej niż rok temu. Ale zarobiła na tym mniej. Rosyjskie kopalnie już czują na karku oddech węgla z USA, który musi szukać rynków zagranicznych po rewolucji łupkowej. Dlatego mądrze spuszczają z cen, wybierając rywalizację na ilość.
Przypomina mi się tu sytuacja sprzed ponad 10 lat, gdy istniała w Elblągu firma Halex i sprowadzała do Polski najwięcej węgla z Rosji. Był to węgiel z kopalń syberyjskich, o wysokiej energetyczności i choć przejeżdżał koleją kilka tysięcy kilometrów, po przekroczeniu granicy w Braniewie okazywał się tańszy od węgla z polskich kopalń.
Czy wymuszało to rywalizację na rynku? Czy dzięki rosyjskiemu węglowi nasze koncerny też obniżyły ceny, by stać się konkurencyjnymi dla klientów? Otóż nie. Jak zazwyczaj bywa ze świętymi krowami gospodarek - a górnictwu ten status przez dziesięciolecia przysługiwał w Polsce, podniósł się krzyk, że tani rosyjski węgiel, zagraża naszej narodowej branży.
I co się dalej stało? Może niektórzy z Państwa pamiętają, że rząd w osobie ówczesnego wicepremiera Steinhoffa (wcześniej był prezesem Wyższego Urzędu Górniczego) wziął sprawę na klatę i zakazał importu węgla z Rosji.
Byłam wtedy na granicy z Rosją pod Braniewem, gdzie na bocznicy stały dziesiątki wagonów z węglem dla Halexu, a służby graniczne ich nie odprawiały. Decyzja lobby górniczego doprowadził do bankructwa dużej firmy; na bezrobocie poszło prawie pół tysiąca ludzi w regionie gdzie pracy nie ma; stracili odbiorcy rosyjskiego węgla z całej Polski.