Ale jak się zastanowić, to jednak chyba nieco bardziej nową niż starą, bo poważnie zmienił się rozkład pulpitów i role przydzielane muzykom.
Dyrygent, czyli premier, pozostał niby ten sam. Jednak zasłużony pierwszy skrzypek, czyli nieco kontrowersyjny i niezbyt ostatnio lubiany przez krytyków wirtuoz finansowy Jacek Rostowski, pożegnał się z ekipą. Jego rolę przejęła dotychczasowa pierwsza wiolonczelistka. Wiolonczela to także instrument niełatwy i wymagający wielkiej wprawy, a Elżbieta Bieńkowska grała na nim jak dotąd z dużym talentem. Jednak skrzypce (czyli finanse) – to skrzypce, w każdej orkiestrze symfonicznej to one odgrywają główną rolę. Czy wiolonczelistka da radę wieść prym w orkiestrze, dopiero zobaczymy. Eksperyment tak czy owak dość ciekawy.
Sytuację wicepremier Bieńkowskiej bez wątpienia komplikuje to, że jednocześnie przyjdzie jej obsługiwać instrumenty perkusyjne (razem z rozwojem regionalnym musi się zajmować infrastrukturą). Z drugiej strony sprawa nie jest beznadziejna – każdy bywalec filharmonii wie, że muzyk obsługujący gongi i talerze wali w nie tylko z rzadka. Większość czasu spędza na kontemplowaniu sali lub patrzy w nuty, czekając na swój moment (odradzam tylko patrzenie na zegarek).
Ale wracając do skrzypiec. Nawet jeśli pulpit pierwszego skrzypka nie stoi tam, gdzie zazwyczaj, instrument i tak potrzebuje wirtuoza. Mamy teraz w orkiestrze Mateusza Szczurka, muzyka utalentowanego – ale dotąd grywającego raczej w zespołach kameralnych. Główne zmartwienie polega na tym, że nie wiadomo, na ile dźwięk odsuniętych nieco do tyłu skrzypiec przebije się przez harmider innych instrumentów. Jeśli w nim utonie, może być nie najlepiej. Można więc tylko liczyć na to, że dyrygent w zdecydowany sposób wyciszy resztę orkiestry, przynajmniej w tych momentach, kiedy dźwięk skrzypiec jest najważniejszy (czyli np. przy uchwalaniu budżetu). A młody wirtuoz będzie umiał zagrać na tyle głośno i efektownie, by się przebić.
Zmian w orkiestrze jest oczywiście nieco więcej i dotyczą one wielu instrumentów – zarówno smyczkowych, jak i dętych. Widzowie – również obecni na sali liczni krytycy – przejrzeli uważnie dossier wszystkich nowych muzyków i stwierdzili, że na razie wyglądają one nieźle. Ale zachowali sobie prawo do dużego sceptycyzmu i podejrzliwości.