Za czyje pieniądze ratowane są SKOK

Z przyczyn politycznych opóźniono właściwą regulację i nadzór, co spowodowało, że duża część kas była i jest nadal źle zarządzana – pisze wiceprezes Związku Banków Polskich.

Aktualizacja: 10.04.2015 09:43 Publikacja: 09.04.2015 21:00

Za czyje pieniądze ratowane są SKOK

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Przez media przechodzi wysoka fala dyskusji o sytuacji w spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych zwanych w skrócie SKOK. Przeważnie są to relacje obiektywnie pokazujące istotę sprawy i to, że w systemie finansowym Polski jest miejsce na ten segment działalności depozytowo-kredytowej.

Jako element systemu finansowego, wrażliwy na ryzyko kredytowe i rynkowe oraz złe zarządzanie, SKOK powinny od początku być regulowane w sposób zbliżony do banków. Z przyczyn politycznych opóźniono jednak właściwą regulację i nadzór, co sprawiło, że duża część kas była i nadal jest źle zarządzana. Doprowadziło to do nadmiernej koncentracji ryzyka kredytowego wyrażającego się w złej jakości udzielonych kredytów, a stąd już bardzo blisko do realnego zagrożenia bezpieczeństwa depozytów.

Leczenie wymaga czasu

Objęcie kas nadzorem KNF w 2012 r. okazało się dobrym posunięciem, choć spóźnionym. Doprowadzenie do uzdrowienia portfeli SKOK przez różnego rodzaju działania nadzorcze i kontrolne KNF wymaga czasu. Kilka kas zdążyło już upaść, a kilka jest zagrożonych.

Gdyby nie objęcie SKOK nadzorem komisji, depozyty w nich ulokowane zostałyby stracone, bo upadłe kasy były niewypłacalne, a ich aktywa – czyli kredyty – nieściągalne. Nie stało się tak dzięki objęciu depozytów ochroną Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Kosztowało to już ponad 3 mld zł wypłaconych z niego.

Większość mediów prezentuje te sprawy mniej więcej w taki sposób, jak opisałem, oczywiście bardziej szeroko i wielowątkowy, często obrazowo, niekiedy nawet z dramatyzmem. Nie mogę się jednak zgodzić z częścią mediów co do tego, czyje są pieniądze, za które uratowano SKOK. Wielu autorów, wspominając wypłaty z BFG, pisze, że pochodzą "„z naszych, czyli klientów banków" pieniędzy. Logika jest tu taka, że co prawda pieniądze do BFG wpłacają banki, ale czerpią przychody od klientów, zatem to klienci banków ratują upadające SKOK. Nie można zgodzić się z taką logiką.

Banki, podobnie jak inne przedsiębiorstwa funkcjonujące na rynku, pokrywają koszty z przychodów ze sprzedaży produktów i usług. Po takiej transakcji pieniądze, które trafiają do rynkowej firmy, przestają już być pieniędzmi klienta. Są jej przychodem, potwierdzającym użyteczność sprzedanego produktu lub usługi.

W przypadku branż niebankowych nikomu nie przychodziło do głowy określać koszty Heineken Open'er Festivalu czy PZU Maratonu Warszawskiego jako pokrywane z pieniądze klientów tych firm. To finansowanie z przychodów przedsiębiorstw, które przecież mogły przeznaczyć je na dowolny cel, w tym – o zgrozo – wypłatę dywidendy.

To depozyty są pieniędzmi klientów

W przypadku banku określenie, że to „pieniądze klientów" jest szczególnie niewłaściwe. Banki mają przecież również lokaty i depozyty klientów. Określenie, że pokrywają z nich swoje wpłaty do BFG lub inne koszty, świadczyłoby, że łamią podstawową zasadę prowadzenia działalności bankowej. Gdyby to robiły, byłoby to klasycznym przejadaniem pieniędzy.

Pochodzące od klientów pieniądze, czyli depozyty, przeznaczane są na udzielanie kredytów, a wynagrodzenie za to w postaci oprocentowania przynosi nadwyżkę ponad kwotę, którą banki płacą za depozyt. Ta nadwyżka stanowi ich przychód, czyli wynagrodzenie za prowadzenie działalności bankowej.

Dopiero z tego źródła bank może pokrywać swoje inne koszty, w tym składkę na BFG. Z tego też źródła pokrywane są ewentualne rezerwy na utratę wartości aktywów, czyli nietrafione kredyty lub inwestycje kapitałowe.

Dzisiaj wypomina się bankom ich wysokie zyski z ostatnich lat. A poziom zyskowności mierzy się nie miliardami, ale procentowo w relacji zysku do zainwestowanego kapitału, i w przypadku banków jest to mniej niż w wielu innych branżach. Wysoka zyskowność świadczy nie tylko o efektywności rynkowej, ale również o wysokim poziomie bezpieczeństwa banków. Bo zysk jest obliczany już po utworzeniu rezerw na różne ryzyka związane z prowadzeniem działalności.

Niska rentowność szkodzi

W przeszłości wiele SKOK nie osiągało dostatecznej rentowności z powodu zbyt wysokich kosztów i złego zarządzania ryzykiem. Gdy się okazało, że wiele kredytów jest niespłacanych, nie było z czego tworzyć rezerw na wypadek zrealizowania się ryzyka kredytowego, czyli niespłacalności kredytów.

I dlatego dzisiaj trzeba ratować depozyty klientów SKOK z pieniędzy BFG. Czyli banków.

—tekst wyraża poglądy autora, a nie instytucji, z którą jest związany

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne