Planowany nowy magazyn Amazona koło Strykowa ma już wprawdzie zapewniać obsługę polskich klientów, ale według najnowszych informacji „Rz" zacznie być wykorzystywany... dopiero w połowie przyszłego roku. W sumie nie powinno nas to dziwić w kraju, w którym na start iTunes Store czekaliśmy do końca 2011 roku, a na amerykański serwis z filmami Netflix ciągle czekamy jak na Amazona, choć także wciąż słychać o tym, że prowadzi tu rekrutacje i rusza już za chwilę.
Pytanie, czy aby na pewno potężne zaplecza finansowe i marketingowe zrekompensują amerykańskim gigantom tę niezrozumiałą opieszałość. Start Amazona w połowie przyszłego roku oznacza przecież, że polscy internauci kolejny raz obłowią się przed grudniowymi świętami w prezenty na Allegro i w chińskim Aliexpressie. A kolejny sezon „House of Cards" obejrzą sobie w lutym zapewne znowu na lokalnej platformie satelitarnej, a nie na Netfliksie. Z czasem nawet ci najbardziej wyczekujący mogą uznać, że wcale nie potrzebują dodatkowego, choćby i najfajniejszego sklepu, w którym online można kupić wszystko, ani dodatkowego serwisu z filmami pozbawionego zapewne w dodatku polskich seriali, które znają z lokalnych telewizji.
Takie marki jak Amazon czy Netflix na pewno dziś nie zawładną już wyobraźnią polskiego klienta tak silnie, jak mogłyby jeszcze kilka lat temu, bo na coraz dokładniej zagospodarowanym rynku trudniej dziś o sukces niejako „z urzędu", o czym swego czasu przekonał się już zresztą w Polsce eBay. Dziś czas tym bardziej działa na niekorzyść kunktatorów i jeśli w ogóle planują tu debiut, lepiej chyba, żeby miał miejsce szybko.
Na bankiecie, żeby „mieć wejście", podobno najlepiej się nieco spóźnić, by wchodząc, ściągnąć na siebie uwagę całej sali. Jeśli Amazon każe nam na siebie dalej czekać, może się jednak okazać, że dotrze na salę już po uroczystości.