W jednej ze stacji radiowych usłyszałem, że rachityczny rynek najmu mieszkań to poważny problem dla studentów. Zasadniczo to prawda, ale jeśli sprowadzimy jedno z największych wyzwań społecznych – i rozwojowych – kraju do „problemu dla studentów”, to ktoś pomyśli jeszcze, że to zmartwienie na poziomie zbyt krótko otwartych bibliotek. A nie przypadkiem pomysł interwencji państwa na rynku najmu padł z ust Jarosława Kaczyńskiego akurat w kontekście problemów z dzietnością. Bo dziś nie da się rozmawiać o wyzwaniach demograficznych bez załamania rąk nad brakiem oferty mieszkaniowej dostępnej cenowo dla młodego małżeństwa.

Czytaj więcej

Podatkowa mgła spowija mieszkania. Inwestorom potrzebne są konkrety

Zresztą to też często bariera rozwojowa dla biznesu, bo jak szukać nowych pracowników, choćby do warszawskich biur, skoro przeprowadzka do stolicy zaczyna być powoli naprawdę niewykonalna? Traci polski biznes, ale i gospodarka. Regularnie marzymy, że będziemy ściągać nad Wisłę biura kolejnych zachodnich korporacji. Bo a to brexit, a to coraz bardziej autorytarny kurs chińskiego rządu. Ale gdzie pracownicy tych biur mieliby mieszkać?

Budujmy więcej, jasne. Tyle że od lat budujemy coraz więcej, a problem nie znika. Z wielu powodów. Jednym na pewno są pustostany, bo mieszkania często kupuje się inwestycyjnie, a najbardziej pesymistyczne dane, zresztą podawane nieoficjalnie przez samych deweloperów, mówią, że dziś w dużych miastach nawet co trzecie nowo oddane mieszkanie pozostaje niewykończone. I możemy gdybać, czy wszystkie te lokale należą do jakichś funduszy inwestycyjnych, czy może część pustostanów to kapitał zwykłych Kowalskich – ale dlaczego wolą zostawić je niewykończone, zamiast zarabiać na wynajmie?

Odpowiedzi pewnie są skomplikowane. Państwo szuka pomysłu, jak „zmotywować” właścicieli takich pustostanów do długoterminowego ich wynajmu. Oczywiście dobrze by było, jakby po kieszeni nie dostała zwykła klasa średnia, która rzeczywiście od lat inwestuje w nieruchomości, bo nie ma lepszych możliwości lokowania swojego kapitału. A jeszcze lepiej by było, jakby wielowymiarowych problemów rynku najmu politycy nie sprowadzali jedynie do walki z pustostanami. Bo łatwo wprowadzić nową daninę, a trudniej skutecznie rozwiązać skomplikowany problem mieszkaniowy. Ale na pewno warto przestać zaklinać rzeczywistość, że Polacy i tak wolą mieszkania kupować, niż wynajmować. Bo może i wolą, ale za co?