Rz: Polimex-Mostostal kolejny raz został uchroniony przed przewróceniem się.
Z odsieczą przyszła energetyka, która wpompowała do spółki 300 mln zł w zamian za nowe akcje. W jaki sposób zostaną zagospodarowane te pieniądze?
Na wstępie wyobraźmy sobie, co oznaczałaby upadłość Polimeksu: zatrzymanie wszystkich inwestycji, w których bierzemy udział. Rozbudowa elektrowni w Kozienicach jest już prawie zakończona – od przełomu lutego i marca zaczną się rozruchy. Do tego dochodzi potężne Opole oraz Jaworzno, Turów, Pomorzany... Skala strat grup energetycznych byłaby horrendalna, a termin oddania tych inwestycji przesunąłby się o długie lata. Co więcej, upadłość Polimeksu uderzyłaby w banki – w tym PKO BP i Pekao – które musiałyby uruchomić gwarancje.
Trzeba było znaleźć sposób na zniwelowanie tego ryzyka i największy wkład w ostateczną koncepcję miał minister energii Krzysztof Tchórzewski. Energetyka, obejmując akcje, uchroniła nie tylko swoje interesy i finanse, ale także interesy i finanse państwa polskiego.
Z punktu widzenia Polimeksu gotówka wcale nie była najważniejszym elementem.