Podczas konferencji prasowej 5 lutego przedstawiciele rządu zapowiedzieli częściowe otwarcie hoteli oraz niektórych obiektów kulturalnych i sportowych. Kiedy jedna z dziennikarek zapytała o szczegóły, wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że będą one dopiero ustalane i uwzględnione w rozporządzeniu.
Dlaczego projekt rozporządzenia nie był gotowy w dniu konferencji? W ten sam sposób rządzący postępują od pierwszych dni pandemii. Poza tym po raz kolejny nie przestawiono wskaźników, na podstawie których miałyby być podejmowane decyzje. Premier Mateusz Morawiecki mówił o „wariantowym planowaniu rzeczywistości", ale nadal nie wiemy, jakie to warianty i od czego zależą. Arbitralne decyzje władzy osłabiają jej wiarygodność w oczach przedsiębiorców i innych grup społecznych.
Bagatelizowanie kolejnych fal wirusa
Na początku pandemii w Polsce i wielu krajach europejskich władze podejmowały gwałtowne i szerzej niekonsultowane decyzje. Można to zrozumieć ze względu na tempo, w jakim wirus rozprzestrzeniał się w Europie. Te początkowe doświadczenia oraz ostrzeżenia o tym, że czeka nas druga fala pandemii, powinny jednak posłużyć jako lekcja dla rządzących. Niestety, mniej więcej półroczny okres pomiędzy pierwszymi zakażeniami a jesienną drugą falą nie został przez rządzących odpowiednio wykorzystany.
W czerwcu ubiegłego roku prezydent Andrzej Duda zapytany o to, „jak Polska przygotowuje się do drugiej fali koronawirusa, która ma podobno nadejść jesienią", odpowiedział: „Nikt nie wie, czy druga fala epidemii koronawirusa będzie, czy też nie. Oczywiście, są różne spekulacje, ale podkreślam, to są spekulacje".
Na początku lipca premier Morawiecki cieszył się, „że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać". Nie uspokoiło to przedsiębiorców, a w lipcowym badaniu Pracodawców RP 90 proc. właścicieli firm odpowiedziało, że niepokoi się możliwością nawrotu epidemii.