Nawet biorąc pod uwagę fakt, że w wielu krajach o zatrudnienie nie jest łatwo. Według danych Eurostatu w kwietniu w UE było 19,12 mln bezrobotnych, z czego 15,04 mln zamieszkiwało państwa strefy euro. Na czele listy krajów o największym bezrobociu są Grecja (23,2 proc.), Hiszpania (17,8 proc.) i Cypr (11,6 proc.). U nas, według metodologii Eurostatu, wynosi ono 4,8 proc. (dane z kwietnia 2017).
Fakt, przyjeżdża do nas – o czym dziś piszemy – coraz większa liczba cudzoziemców, bo wskoczyliśmy już na listę krajów rozważanych przez obywateli Unii przy podjęciu decyzji o wyjeździe za pracą. A im szybciej będą rosły nasze płace, tym szybciej może rosnąć atrakcyjność kraju. Na razie kilkadziesiąt tysięcy osób, które wybrały Polskę jako miejsce kariery czy robienia własnego biznesu, nie robi wielkiego wrażenia, ale trend staje się zauważalny. Co ważne, największą grupą przybyszów są Włosi, Hiszpanie, Portugalczycy czy Grecy, przedstawiciele nacji, które są przez nas lubiane, co potwierdzają badania CBOS. To zaś oznacza, że mogą czuć się u nas dobrze, korzystając przy tym z tego, że zarobki, zwłaszcza na stanowiskach nierobotniczych, a takie głównie obstawiają cudzoziemcy z Zachodu, pozwalają już na niezły standard życia. Do tego praca w znanych międzynarodowych firmach daje możliwości rozwoju. Nie ma się co dziwić, że na ogłoszenie o poszukiwaniu pracowników do fabryki silników Mercedesa w Jaworze aplikacje przychodziły praktycznie z całej Europy.
Podtrzymanie takiego trendu jest równie ważne, jak ułatwianie dostępu do rynku pracy dla Ukraińców czy Białorusinów. Coraz bardziej odczuwalny brak pracowników już niebawem może zagrozić rozwijającej się polskiej gospodarce. Jest tylko jedno ale – to sprawa postrzegania Polski przez inne kraje Europy. Jeśli sami sobie przykleimy gębę państwa, które zmierza w nieodgadnionym kierunku, lekceważąc unijne wartości, to szansa przejdzie nam koło nosa.