Być może nieświadoma, że niezadowolenie społeczne jest najgroźniejsze dla władzy nie wtedy, gdy kraj i gospodarka na dnie, ale gdy kończy się okres prosperity, a rzeczywistość przestaje nadążać za rozbudzonymi przez rządzących aspiracjami ludu. Właśnie w takich okolicznościach lud obalił Edwarda Gierka.
Na razie jednak w gospodarce – jak za wczesnego Gierka – trwa fiesta. PKB brutto rośnie ponad 5 proc. rok do roku, a władza głowi się, jak tu kolejnymi wydatkami socjalnymi (lub ich obietnicami) przypomnieć elektoratowi, na kogo ma głosować. Po źle adresowanym 500+ mamy więc ołówkowe+: po 300 zł na ucznia. Jest plan Stołówka+ za co najmniej miliard. Rozkręca się Mieszkanie+, dzięki któremu krewni i znajomi królika dostaną deficytowe lokale z niskim czynszem.
W czasie gdy gospodarka jak kania dżdżu łaknie pracowników, rząd śle tysiące kobiet i mężczyzn na przyspieszoną emeryturę. I mnoży iście gierkowskie plany inwestycyjne: od nikomu niepotrzebnego przekopu Mierzei po budzący kontrowersje Centralny Port Baranów, który już podrożał dwukrotnie (licząc z koleją), choć nie wbito tam nawet pierwszej łopaty.
Tych mniej lub bardziej chaotycznych wydatków nie da się utrzymać, gdy fiesta się skończy. Nadzwyczajna koniunktura nie będzie trwała wiecznie, bo obecne tempo rozwoju gospodarki to dużo powyżej 3-proc. potencjalnego wzrostu PKB, wynikającego z jej obecnej struktury i możliwości. Miast po staropolsku jeść, pić i popuszczać pasa, należałoby wzorem innych wykorzystać lata tłuste do robienia zapasów na czarną godzinę. 12 krajów UE, od Czech przez Niemcy, Holandię, Chorwację i Bułgarię po Litwę, ma nadwyżkę budżetową i zmniejsza zadłużenie. To da im możliwość ożywiania gospodarki za pomocą wydatków publicznych, gdy kiedyś przyjdą lata chude.
My zapasy przejadamy już teraz. Patriotycznie, po staropolsku: zastaw się, a postaw się. Bo przecież po nas choćby potop. ©?