Trzy tygodnie temu fala spadkowa wyczerpała swój impet. Także wczoraj obserwowaliśmy wyraźne zwyżki. Trudno jednak generalnie powiedzieć, że jesteśmy świadkami imponującego wzrostu. Indeksy szły w górę, ale były to dość zmienne i chaotyczne ruchy. Tego typu obserwacja jest często sprawdzającym się kryterium określania, czy mamy do czynienia z korektą, czy z falą dominującą. Otóż zmiany indeksów w kierunku głównego aktualnie trendu giełdowego przebiegają zwykle gładko i jednoznacznie. Za to ruchy korekcyjne najczęściej mają postać dość zawikłanych wzorów. Należałoby więc uznać, że obecny wzrost może być tylko korektą fali spadkowej. Innym czynnikiem pomagającym w klasyfikacji ruchów indeksu bywają obroty. Niskie, zwłaszcza w czasie zwyżek, na ogół źle świadczą o perspektywach rynku. Wczoraj obroty wyraźnie wzrosły, ale nie na tyle, by uznać, że dalszy marsz kursów w górę jest już przesądzony.

Przeciw spadkom przemawiają dobre wciąż wyniki spółek i rozwijająca się gospodarka. Jednak nie można też zapominać, że giełda dyskontuje przyszłość i indeksy wcale nie osiągają najniższych poziomów w okresie recesji. W tym kontekście giełda nie jest i nigdy nie była barometrem gospodarki. Z reguły największe spadki występują w okresie, gdy gospodarka rośnie, ale wydaje się, że tempo wzrostu już maleje. Taką sytuację mamy teraz – wzrost gospodarczy w 2008 r. będzie zapewne niższy niż w zeszłym. Już jest jednak dyskusyjne, na ile jest to trwała tendencja. Na pewno nie pomoże ani giełdzie, ani gospodarce rosnąca inflacja, presja płacowa i zwiększające się stopy procentowe.