[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/11/14/lukasz-rucinski-kolacja-z-homarem-%E2%80%9Eu-vincenta%E2%80%9D/]Skomentuj na blogu[/link]

Lokal, trzeba przyznać, wybrał pierwsza klasa – „U Vincenta”. Siedliśmy do stołu, obsługa w uprzejmych skłonach podała nam karty. – Bierzcie i zamawiajcie, na co tylko macie ochotę. Świetnego tu mają homara, do tego Chassagne Montrachet – smaczne winko i nie takie znów drogie – zachęcał z miną światowca. Objedliśmy się już za wszystkie czasy, ale Jack nie ustawał: No weźcie coś jeszcze, chociaż kawę z likierem. Co sobie żałujecie, nie krępujcie się – nalegał. W końcu jednak przyszło do płacenia rachunków. Wujek sięgnął do kieszeni i zdębiał: Goddamit – rzucił z angielskim akcentem, bo spędził w Londynie wiele lat. – Zapomniałem, że pieniądze od Róży wydałem na remont domu. Wiecie, był w strasznym stanie, wszystko się sypało, a chciałem wziąć pożyczkę pod hipotekę. To nic – uspokajał – nie przejmujcie się. Róża w przyszłym roku znowu przyśle kasę. Tylko, kochani, teraz każdy płaci za siebie. Ja potem wszystko zwracam, weźmiemy rachunek. Mam zresztą jakieś zaskórniaki, to wam jutro przeleję. Damy radę – plątał się wujek.

Plącze się również polityka finansowo-gospodarcza rządu. Na początku roku premier Tusk zachęcał samorządy i przedsiębiorców, by szybko wydawali unijne pieniądze. I słusznie – skoro nas samych nie stać na pakiet stymulacyjny, niech sfinansuje go Bruksela. Po drodze jednak zaliczki z Unii poszły na sfinansowanie bieżących potrzeb budżetu. I teraz pieniędzy na dotacje nie ma, choć inwestycje rozpoczęte, kontrakty zawarte, a towary zamówione.

I co dalej? Nic – rządzi nami partia liberalna, a naczelną zasadą liberalizmu jest, że każdy musi liczyć sam na siebie.

Komentarze ekonomiczne „Rz” w wydaniu online www.rp.pl/ekonomia/komentarze